Page 97 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 97
– Jest za wcześnie, Nachman. To mishuga . Nie możemy porozmawiać
46
później?
Nachman był umówiony na dworcu ze swoimi przyjaciółmi, Adkiem
i Reginą. Spojrzawszy na zegarek, zorientował się, że robi się późno,
bardzo późno.
– Dobrze, powiem od razu. Chcę zabrać Issera ze sobą. Jest młody,
sprawny, rozsądny. Zaopiekuję się nim. Obiecuję.
Jankiel stał w osłupieniu, milcząc i gładząc brodę.
– Jankiel, ja myślę... – odezwała się Balcia.
– Ćśśś, zastanawiam się. Nie rozpraszaj mnie.
Balcia zrobiła nadąsaną minę.
Z sypialni wyszedł Isser. Wyglądał na całkowicie obudzonego i goto-
wego do drogi. Był w ubraniu, lecz jego włosy sterczały pod różnymi
kątami, domagając się grzebienia. W jego ciemnych oczach błyszczało
oczekiwanie przygody. Nie był przyzwyczajony widywać stryja o tak
wczesnej porze.
– Cześć, stryjku Nachmanie. Co cię do nas sprowadza?
Jankiel zrobił krok w stronę Nachmana i nachylił się, jakby chciał się
upewnić, że jego odpowiedź zostanie usłyszana.
– Isser zostaje z nami. Będziesz musiał jechać sam, Nachman.
– Jechać? Dokąd?
Isser wyglądał na poruszonego. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
Z pulchnymi, zaróżowionymi policzkami i początkami zarostu na gór-
nej wardze nagle wydał się Nachmanowi młodszy.
Ojciec posłał mu nieustępliwe spojrzenie i wskazał drzwi sypialni.
– Wszystko mi jedno dokąd. Chcę jechać ze stryjem Nachmanem –
głos Issera stał się jękliwy.
– Cicho, Isser – odparł surowo Jankiel. – To sprawa pomiędzy Nach-
manem a mną, nikim innym.
Nachman podjął jeszcze jedną próbę, lecz stalowy ton głosu brata
podpowiadał mu, że nic z tego nie będzie.
– Isser mógłby wziąć ze sobą swój szkicownik. Mam dość miejsca
w torbie.
– Tato, pozwól mi jechać – Isser błagał jak dziecko.
– Nie. Cokolwiek się z nami stanie, będziemy trzymać się razem. Nie
46 Mishuga (jid.) – szaleństwo, wariactwo.
97