Page 94 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 94
– Może pojechałabyś ze mną? – zapytał Nachman jeszcze raz, lecz
znał już odpowiedź.
– Wiesz, że nie mogę. Nie chcę zostawiać mojego szefa na lodzie.
Poza tym ktoś musi mieć oko na nasze mieszkanie – odpowiedziała bez
wahania.
Nachman nie był tym zaskoczony. Roza była niezwykle obowiązkową
41
pracownicą Tomchej Orchim , organizacji pomocy społecznej służącej
ubogim.
– Bóg jeden wie, że teraz będą potrzebowali mnie bardziej niż kiedy-
kolwiek – dodała.
– Ale jakie znaczenie mają dobra materialne, skoro twoje życie jest
zagrożone? Rozo, proszę cię!
Na próżno: siostra była nieugięta. Żadne z rodzeństwa nie chciało
ustąpić. Zostaną tu wszyscy i będą tego żałowali – pomyślał Nachman
z goryczą.
Roza odsunęła krzesło i wstała od stołu, zostawiając łyżkę w talerzu
z parującą zupą. Pomaszerowała do sypialni, skąd dobiegały odgłosy
krzątaniny. Po dłuższej chwili wróciła ze strapioną miną i wręczyła mu
nieoczekiwany pakunek – torbę w kolorze khaki.
– Weź to i idź. Zostaw zupę. Idź, natychmiast.
Zdumiony Nachman wziął od niej torbę.
– Skąd to wzięłaś? Przecież wszystkie sklepy są zamknięte?
– Nieważne skąd. Włożyłam do środka trochę jedzenia i parę ubrań,
żeby ci wystarczyły, zanim...
Głos jej się załamał. Łzy w jej oczach wyglądały jak duże krople desz-
czu. Siłą woli opanowała się, aby nie spłynęły po policzkach. Odwróciwszy
się, mówiła dalej, jakby nic się nie stało.
– Pamiętasz Reznika? – zapytała.
– Nauczyciela jidysz?
– Tak.
– Co z nim?
– Słyszałam, że mieszka w Kobryniu. Jeżeli uda ci się tam dojechać,
to może będzie mógł ci pomóc. To dobry człowiek. Nie będziesz taki
samotny.
41 Tomchej Orchim (jid.) – dosłownie Wspierający Gości, towarzystwo dobroczynne
w przedwojennej Łodzi pomagające biednym.
94