Page 90 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 90

od sowieckiej kuli z drugiej strony rzeki. Do Łodzi coraz częściej napły-
          wały ponure wieści: zastrzelono wielu ludzi, którzy próbowali przekroczyć
          granicę.
             Nachman nadal jednak uważał, że gra jest warta świeczki. Trzeba było
          myśleć szybko i odrzucać wszystkie fałszywe argumenty przesłaniające
          najważniejszą rzecz – przetrwanie. Przeczytał już dość o Hitlerze i jego
          zdumiewającym dojściu do władzy. Czuł przez skórę, że miliony zwykłych
          Niemców, rozczarowanych swoim dotychczasowym życiem, podążą za
          marzeniami swojego przywódcy.


                                        * * *

             10 listopada 1939 roku miał na zawsze pozostać w pamięci Nach-
          mana. Po powrocie od pani Dawidson, u której zostawił bele materiału,
          przekroczył próg mieszkania, które dzielił z siostrą, wnosząc ze sobą
          powiew wiatru z ciemnej klatki schodowej. Zapalił światło w przedpokoju
          i powiesił płaszcz na haczyku.
             –   A gutn ownt, Rajzl. Dobry wieczór, Rozo – powiedział, wchodząc do
          pokoju.
             Roza siedziała sztywno na brzeżku narożnego krzesła. Jej coraz szczu-
         plejsze ramiona okryte były ręcznie dzierganym wełnianym szalem.
            – Słuchaj, Nachman, dużo myślałam o twoim pomyśle. Jest bardzo
         dużo powodów, dla których ty powinieneś jechać.
            Nachman spojrzał na nią, zaskoczony poważnym tonem jej głosu.
          Dostrzegł cienie pod jej oczami. Nie sypiała dobrze, jak zresztą żadne
          z nich, od kiedy Niemcy napadli na Polskę przed dziesięcioma tygodniami.
          Nagła zmiana opinii siostry była dla niego niespodzianką.
             – Dokąd jechać? O czym ty mówisz?
             – Oj, Nachman, dajmy spokój tym zagadkom. Wiesz, o czym mówię.
             – Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? – spytał Nachman, unosząc brwi.
             – Widziałam dzisiaj coś okropnego – odrzekła Roza i poszła do kuchni,
          żeby napalić w piecyku. Był już czas na kolację. Teraz, kiedy większość
          sklepów została zamknięta, było już ciężko dostać jakiekolwiek przy-
          zwoite produkty, lecz Rozie udało się kupić składniki na zupę i suchy
          prowiant na podróż dla Nachmana.
             – Roza, poczekaj. Dokąd idziesz? Nie opowiesz mi, co widziałaś?
             Roza niechętnie cofnęła się do pokoju i usiadła ciężko na kanapie.


          90
   85   86   87   88   89   90   91   92   93   94   95