Page 76 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 76
ramię Nachmana igłą umoczoną w atramencie. Powoli wyłaniał się nie-
wielki rysunek. Nachmanowi nie przeszkadzał ból, ale czuł narastającą
irytację. Był na siebie zły, że uległ presji. Po chwili gwałtownie odsunął
rękę.
– Przestań – powiedział do tatuażysty.
– Czemu? – mężczyzna spojrzał na Nachmana jak na wariata. – Co
cię napadło, Libeskind?
– Nic. Po prostu nie chcę żadnych ozdób na ramieniu – powiedział,
lecz wewnętrznie był wściekły, że się ugiął i nie zaufał swojej intuicji.
Pozostali więźniowie roześmiali się.
– Powinieneś był wiedzieć, że jak Nachman czegoś nie chce, to go nie
przekonasz – powiedzieli do rozczarowanego tatuażysty.
Wiele lat później, kiedy tylko Nachman zauważył maleńką pozostałość
wiosła na swoim ramieniu, pokazywał go mnie i swoim wnukom jak
dowód, że można oprzeć się presji ze strony innych i podążać za swoimi
własnymi przekonaniami.
* * *
Byłam wykończona, ale myśli nie dawały mi zasnąć. Zwiedzanie
więzienia jesienią 2007 roku okazało się bardziej wyczerpujące psy-
chicznie, niż się spodziewałam. Wstałam z łóżka po cichu, aby nie obu-
dzić Davida, ale deski podłogi skrzypiały tak mocno, że wsunęłam się
z powrotem pod kołdrę, porzuciwszy myśl o spaniu. W wyobraźni nadal
wędrowałam długimi, pomalowanymi na biało korytarzami Muzeum
Tradycji Niepodległościowych, wśród duchów z przeszłości mego
ojca.
Szczęśliwe zakończenie jego historii potwierdzało to, co matka
powtarzała przez całe lata: „Nachman, ty musiałeś się urodzić
w czepku. Dlatego zawsze masz szczęście”. W Polsce wiele razy sły-
szałam to powiedzenie, lecz dopiero teraz, w oczekiwaniu na sen,
dotarła do mnie głębia słów matki. Ojciec przeżył więzienie i udało
mu się oczyścić z zarzutów. Wymknął się łódzkim „kanarkom” pod-
czas przepustki. Później przeszedł jeszcze niebezpieczniejsze próby.
Może jednak coś jest w tych starych porzekadłach.
Księżyc świecił jasno, oświetlając biurko, na którym leżał
mój aparat fotograficzny. Zastanawiałam się, czy wyszły mi
jakieś dobre zdjęcia. Postanowiłam jeszcze raz spróbować zasnąć
i ugniotłam poduszkę, wdychając jej dziwny zapach – miesza-
ninę pleśni i lawendy. Teraz będę musiała spojrzeć na jego życie
76