Page 75 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 75

nym głosem. W chwilach obezwładniającej więziennej nudy Antoni
            robił chorągiewki z podartych gazet i uczył Nachmana alfabetu sema-
            forowego. Kiedy Nachman opanował cały alfabet, porozumiewali się
            w ten sposób, kiedy nie wolno im było rozmawiać. Antoni opowiadał mu
            o swoich szalonych przygodach na morzu. Wiele lat później Nachman
            często powtarzał: „Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie Antoni”.

                                           * * *

               W przerwach pomiędzy przesłuchaniami i spacerami na dziedzińcu
            więźniowie palili, gdy tylko ktoś przeszmuglował z zewnątrz papierosy.
            Dym papierosowy w połączeniu z odorem fekaliów i potu sprawiał, iż
            trudno było oddychać. Z jakiegoś powodu wszyscy mieszkańcy celi
            Nachmana uważali, że palenie jest dobrą rzeczą, nawet jeśli musieli
            się później ustawiać w kolejce do drzwi, aby przez dziurkę od klucza
            zaczerpnąć świeższego powietrza z korytarza. Czasami w celi można
            było się udusić od smrodu i braku powietrza.
               – To cię zrelaksuje – współwięźniowie zachęcali Nachmana do zapa-
            lenia papierosa.
               – Ja już jestem zrelaksowany – odpowiadał Nachman. – Palenie jest
            nie dla mnie.
               Oni jednak nadal nieustannie naciskali, aż któregoś dnia Nachman
            zaciągnął się ohydnym niedopałkiem. Śmierdzący dym dławił go w gar-
            dle. Po długim napadzie kaszlu Nachman przysiągł sobie, że nigdy nie
            wejdzie mu to w zwyczaj.
               Inną więzienną rozrywką były tatuaże. Do więzienia, choć nieczęsto,
            szmuglowano brudne igły i atrament. Jeden z kolegów Nachmana zapytał:
               – A może chciałbyś mieć na ręce łódkę?
               – Po co? – odrzekł Nachman.
               – Nie jesteś z Łodzi? To przecież herb naszego miasta.
               Nachman dobrze znał herb miasta – łódź z wiosłami po bokach.
               – Jasne, urodziłem się tu i mieszkam przez całe życie.
               – No to jak? – spytał zachęcającym tonem współwięzień.
               Nachman zastanawiał się przez chwilę. Kocham to miasto. Może to
            byłby dobry pomysł, zawsze pokazywać, skąd pochodzę.
               – Czemu nie? – odparł.
               Tatuażysta ułożył swoje narzędzia na kawałku szmaty i zaczął nakłuwać


                                                                          75
   70   71   72   73   74   75   76   77   78   79   80