Page 66 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 66

W drzwiach stanęła młoda kobieta, właściwie dziewczyna. Nachman
          wpatrzył się w jej grube, jasne warkocze, upięte wokół głowy. Wyglądały
          jak aureola! Dziewczyna zarumieniła się z zażenowania. Nachman wyja-
          śnił powód swojego przybycia, wręczył jej prezent i poszedł.
             Potem, po obowiązkowym postoju w Przedborzu, gdzie sumiennie
          przedstawił się swojemu wujowi, kapelusznikowi, i wziął udział w weselu,
          na które go zaproszono, wskoczył do pociągu zatrzymującego się w Łodzi
          po zapadnięciu zmroku. Ulice jego miasta były dziwnie ciche. Pomyślał,
          że pewnie wprowadzono godzinę policyjną. Przyspieszył kroku i o późnej
          porze zjawił się w domu, napędzając przy tym matce porządnego strachu.
             – Nachman, jesteś! – wykrzyknęła. – Popatrz tylko, jak zmężniałeś! –
          Łzy płynęły po jej zmęczonej twarzy. – Mogli cię aresztować. To dziwna
          pora na odwiedziny!
             – Nie aresztowali mnie, nie martw się, mamo, wszystko będzie dobrze
          – odrzekł, myśląc o tym, ile miał szczęścia.
             Następnego ranka Nachman spał długo, a wieczorem, ciesząc się
          z powrotu do domu, delektował się smakiem domowej zupy. Rozkoszo-
          wał się każdą łyżką, która nie tylko napełniała mu żołądek, lecz także
          dodawała mu śmiałości.
             – Wyjdźmy na spacer. Chcę się przejść, pooddychać łódzkim powie-
          trzem. I chcę też zobaczyć się z Jadwigą.
             – Zwariowałeś? – odrzekł jego brat Natan. – Wiesz, co się stanie, jeśli
          cię złapią? „Kanarki” cię aresztują. Są wszędzie. A skoro złamałeś rozkaz
          swojego dowódcy, postawią cię przed sądem wojskowym.
             Natan poprawił spadające z nosa okulary w grubych oprawkach
                                                         27
          i uniósł wzrok znad żydowskiego dziennika „Hajnt” . Był nienasyco-
          nym konsumentem wiadomości. „Kanarkami” nazywano policjantów
          z powodu żółtych otoków na czapkach.
             – Nie, będę ostrożny. Mamo, chodź ze mną. Będziesz mnie pilnować
          i ostrzegać przed „kanarkami”.
             – Zdaje się, że muszę z tobą iść, żeby w razie czego ratować ci skórę
          – powiedziała matka, otulając się swoim szarym szalem i kierując się
          wraz z Nachmanem do drzwi.




          27   Wydawany w języku jidysz w latach 1908-1939 dziennik „Hajnt” był najbardziej popu-
            larną żydowską gazetą w Polsce międzywojennej.

          66
   61   62   63   64   65   66   67   68   69   70   71