Page 59 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 59

– A co jeszcze robiłeś na tym przyjęciu? Tańczyłeś z Jadwigą?
               Ojciec spojrzał na mnie, jakbym postradała rozum.
               – W więzieniu dużo o niej myślałem, ale żeby tańczyć? Wiesz, co o tym
            sądzę. Tańce są dla puste kep.
               –   Puste kep?
               – To znaczy „puste głowy”.
               Roześmiałam się. Tata uniósł brwi zdziwiony, że nie pamiętam tego
            wyrażenia.
               – To co robiliście?
               – Spieraliśmy się, dyskutowaliśmy, śmialiśmy się, śpiewaliśmy i oczy-
            wiście jedliśmy. Ach... takie jedzenie… Nie to, co jadłem w więzieniu.

                                           * * *

               Na szczęście po podłej, więziennej diecie bez smaku Nachman zaczął
            odczuwać wilczy apetyt. Miał nadzieję, że pomoże mu to wystarczająco
            przybrać na wadze, aby osiągnąć minimum wymagane przy przyjęciu
            do wojska. Pomimo uwięzienia przez opresyjny reżim nie pozbył się pra-
            gnienia służby krajowi. W gruncie rzeczy z jeszcze większą determinacją
            chciał udowodnić, że Żydzi potrafią tak samo przestrzegać wojskowej
            dyscypliny i obchodzić się z bronią jak ich polscy rówieśnicy. Za każdym
            razem, kiedy matka podawała mu posiłek, Nachman mówił:
               – Mamo, jestem głodny jak wilk. Poproszę trochę więcej.
               Zaraz potem dopadały go wyrzuty sumienia, gdyż jedzenia nie było
            w domu zbyt wiele.
               Z drżeniem serca stawił się po raz trzeci przed komisją lekarską –
            wiedział, że to jego ostatnia szansa. Kiedy wojskowy medyk kazał mu
            wejść na wagę, Nachman z całej siły skupił wzrok na ciężarku, który
            lekarz przesuwał po skali na metalowej poprzeczce. Odetchnął z ulgą,
            kiedy ciężarek zatrzymał się o dwa odcinki dalej niż poprzednio.
               – Wreszcie się panu udało! – powiedział doktor, podpisując formularz.
            – Proszę zgłosić się z tym dokumentem do oficera dyżurnego, biuro na
            końcu korytarza.
               Nachman czuł się, jakby wygrał na loterii. Wkroczył triumfalnie do
            biura pełnego młodych mężczyzn, którzy pomyślnie przeszli badania
            lekarskie, i podszedł do biurka ze swoim cennym dokumentem. Oficer
            dyżurny podniósł wzrok.


                                                                          59
   54   55   56   57   58   59   60   61   62   63   64