Page 336 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 336
* * *
Patrząc na tłumy młodych ludzi stojących aż na schodach domu
pogrzebowego, można było pomyśleć, że to jakiś klub, albo że odbywa
się koncert rockowy, a nie spotkanie poświęcone pamięci zwykłego
staruszka. Była to pierwsza pozytywna myśl, która przyszła mi do głowy
w ów czarny dzień. Zjawili się tam ludzie ze wszystkich środowisk, choć
nie zadałam sobie trudu, aby ich powiadomić. Zajęli ponad sto krzeseł,
kucali na podłodze, gdzie tylko było miejsce, stali z tyłu i po bokach
sali, wysypywali się na korytarz i klatkę schodową. Młodzi ludzie –
przyjaciele moich dzieci, moi współpracownicy. Starzy ludzie – jego
jedyny żyjący kolega ze szkoły Medema, obecnie dziewięćdziesięciojed-
noletni, i jego kolonijny podopieczny Carl, lat osiemdziesiąt dwa. Emil,
który uczył go obsługiwać prasę offsetową, z żoną i córką. Rabin, jego
żona i ich sześcioro dzieci. Pracownicy zoo z wielu wydziałów. Jimmy,
pomocnik z drukarni, i Carlos, złota rączka. Profesjonaliści w garni-
turach: prawnicy, którzy byli z nami w Chinach, lekarz i pielęgniarka
ojca, którzy zamknęli klinikę na całe przedpołudnie, architekci z biura
mojego brata. Zwykli ludzie w dżinsach i bluzach: Sammy, operator
windy w budynku, gdzie mieściła się drukarnia. Uśmiechałam się
w duchu, patrząc na to niecodzienne zgromadzenie żałobników. Mój
ojciec miał potężną siłę przyciągania.
Otumaniona rozpaczą podjęłam decyzję o wystawieniu jego obrazów
na sztalugach wokół sali. Przez te tłumy i obrazy ceremonia przypo-
minała bardziej wernisaż wystawy. Wiedziałam, że ojciec nie chciałby
przegapić tak dobrej okazji do pokazania swoich prac. „Ania, popatrz
na to piękne światło wpadające przez witrażowe okna. Rozświetli
obrazy” – powiedziałby. Zakończyliśmy uroczystość pieśnią żydow-
skich partyzantów Zog niszt kejnmol; wyjaśniłam zebranym, iż ozna-
cza to „Nigdy nie mów [że idziesz w ostatnią drogę]”. Melodia hymnu,
napisana początkowo do filmu Synowie klasy robotniczej z 1937 roku,
stała się elementem obchodów Dnia Holokaustu. Wszyscy wstali, gdy
zabrzmiały marszowe tony pieśni. Ci, którzy znali słowa, śpiewali, zaś
pozostali posiłkowali się transkrypcją tekstu z jidysz na alfabet łaciński.
Pieśń stopniowo wypełniła przestrzeń. Zamknęłam oczy. Widziałam
tylko uśmiech aprobaty mojego ojca. Nie poinstruował mnie, jak ma
wyglądać jego pogrzeb, ponieważ nie akceptował samego konceptu
336