Page 340 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 340
Epilog
W ciągu kilku dni od ukazania się nekrologu ojca w „New York Timesie”
nasze skrzynki pocztowe wypełniły się dziesiątkami e-maili i listów
z całego świata. Koledzy Nachmana ze szkoły Medema, którzy nadal mieli
jeszcze dość siły, aby pisać listy, nadsyłali wspomnienia o ich dzieciństwie
i trwającej przez całe życie więzi. Podopieczni ojca z obozów letnich, które
miały miejsce w Polsce przed sześćdziesięcioma laty, pisali o tym, jak
owo doświadczenie zmieniło ich życie. Wszyscy podkreślali, jaką inspi-
racją była dla nich artystyczna dusza Nachmana i jak bardzo zuboży ich
jego odejście. Współwięźniowie z sowieckich łagrów pisali, że podtrzy-
mywał ich na duchu, kiedy wydawało się, że już nie dadzą rady dłużej
wytrzymać. Hołdy płynęły strumieniem, a z każdym z nich moja rana
otwierała się na nowo. Jeden z nich był tak szczególny i nieoczekiwany,
że aż wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam kopertę. Hillary Clinton
napisała list, w którym odnosiła się do niezwykłego życia Nachmana.
Wiedziałam, że spodobałoby mu się to bardziej niż kartka urodzinowa
od prezydenta Stanów Zjednoczonych.
* * *
Niedługo po pogrzebie otrzymałam niezwykły telefon. Kathleen,
młoda kobieta opiekująca się naszą kolekcją zwierząt w Zoo Dziecięcym,
zapytała mnie z pewnym wahaniem:
– Właśnie dostałam małego samczyka walabii (gatunek małego
kangura). Matka go odrzuciła. Jest taki maleńki i śliczny, chciałabym
nazwać go Nachman, po twoim ojcu.
– Wa-la-bia? – powtórzyłam powoli. – Czy to właśnie powiedziałaś,
Kathleen?
– Tak.
Nadal byłam w żałobie i zupełnie nie było mi do śmiechu, lecz uśmiech-
nęłam się od ucha do ucha. Tak niezwykły hołd sprawiłby wielką frajdę
mojemu ojcu. Byłaby to jedyna na świecie walabia o żydowskim imieniu.
Stłumiłam chichot i odrzekłam:
– Tak, oczywiście, możesz go tak nazwać i dobrze się nim opiekuj.
340