Page 333 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 333

– Nie, mamo, szybko, podaj mu słuchawkę. Jest tu telewizja, pokazują,
            jak stoi ze słuchawką w ręku.
               Podałam słuchawkę ojcu.
               – Proszę, Tinku, Hillary Clinton chce z tobą rozmawiać.
               Tata wskazał palcem na siebie ze znakiem zapytania w oczach, po
            czym przyłożył słuchawkę do ucha.
               – Dzień dobry, Nachman – usłyszałam jej głos. Brzmiał radośnie,
            wręcz żartobliwie. Ojciec promieniał. Światełka igrały w jego oczach,
            usta rozciągnęły się w szeroki uśmiech.
               – Dzień dobry, pani Clinton – odrzekł.
               – Co pan dziś porabia? – zapytała.
               – Cóż, właśnie jem śniadanie – odrzekł mimochodem, jakby codzien-
            nie rano odbywał pogawędkę z Pierwszą Damą. Potem z wyrazu inten-
            sywnej koncentracji na jego twarzy wywnioskowałam, że wie już, co
            chce powiedzieć. – Jestem demokratą i nigdy nie opuściłem żadnych
            wyborów, od kiedy przybyłem do tego kraju. Może pani być pewna mojego
            głosu.
               – To wspaniale, dziękuję, Nachman – odrzekła.
               Po odłożeniu słuchawki ojciec milczał przez chwilę, nadal oszołomiony
            rozmową.
               – Możesz w to uwierzyć? Hillary Clinton zadzwoniła do mnie! Skąd
            znała nasz numer?
               – Założę się, że Jeremy miał z tym coś wspólnego – domyśliłam się.
               Kilka minut później Jeremy wpadł do domu, krzycząc:
               – Zajda, gdzie twój płaszcz? Zabieram cię, żebyś poznał Hillary oso-
            biście. Pospiesz się, nie zostanie już długo w szkole.
               – Ale... ale dopiero co z nią rozmawiałem – powiedział ojciec.
               – Tak, tak, wiem, ale po tej rozmowie Hillary chce cię poznać osobiście.
               – Jak chcesz przejechać wózkiem przez zasieki Secret Service? –
            zapytałam, ale Jeremy już podawał ojcu kurtkę i manewrował wózkiem
            w stronę drzwi.
               Pół godziny później wrócili pełni wrażeń.
                                                                107
               – Jaka ona jest miła – powiedział tata. – Prawdziwy mensz . I poznałem


            107   Mensz (jid.) – człowiek. W języku jidysz mówi się „a mensz” o kimś, kto czyni dobro,
               a także o kimś, kogo się ceni za jego działalność i cechy charakteru. To pochwała
               i komplement.

                                                                         333
   328   329   330   331   332   333   334   335   336   337   338