Page 328 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 328
dywaniku stała niewielka, stara figurka majordomusa wskazującego na
piętro, z napisem „Witamy”. Carl wydawał się onieśmielony wnętrzem;
po przejściu przez próg nie zrobił ani kroku dalej. Spojrzał na żyrandol
i imponujące okno, po czym powiedział, mrugnąwszy okiem:
– Nachman, du bist a socjalist. Szemst zich niszt wojnen in aza min
palac? Nachman, jesteś socjalistą i nie wstydzisz się mieszkać w takim
pałacu?
– Nejn – odrzekł ojciec, a na jego twarz wypłynął uśmieszek. – S’iz
zejer lajcht zich cugewojnen cu aza min lebn. Bardzo łatwo się przyzwy-
czaić do takiego życia.
Roześmiał się w taki sposób, że poczułam radość w sercu.
Przez wiele dni ojciec nie mógł uwierzyć, że naprawdę tu mieszka,
a kiedy już się do tego przyzwyczaił, zaprojektował sobie wizytówki
z nowym adresem i adresem mieszkania na Florydzie. „Jak prawdziwy
Amerykanin” – powiedział z dumą. Nigdy nie zapominał o wręczeniu
wizytówki nowo poznanym osobom. Lepiej niż paszport świadczyły
o tym, do którego kraju należy jego serce.
Martwiłam się, jak ojciec przyzwyczai się do życia z dala od znajomych
okolic w Bronksie i codziennych zwyczajów, lecz on zachowywał się tak,
jakby zawsze mieszkał z nami w naszym nowym domu. Szczególnie lubił
swój pokój muzyczny z wielkim tarasem wychodzącym na jezioro. Pokój
był pełen słońca, na ścianach wisiały obrazy taty, zaś na podłodze leżał
biały perski dywan, który kupili z mamą przed laty. Idealnie pasował
tam regał zamówiony u rosyjskiego stolarza, kiedy wprowadzaliśmy się
do wysokiego mieszkania w Bronksie. Było to ciepłe, intymne schro-
nienie z doskonałą akustyką. Ojciec uwielbiał zapraszać tam gości, aby
wybrali sobie, co ma dla nich zagrać na keyboardzie. Kathleen, moja
młoda pracownica zajmująca się zwierzętami w naszym Zoo Dziecię-
cym, była jedną z jego fanek. Uwielbiała słuchać nie tylko jego gry, lecz
również jego opowieści. Ojciec pytał ją z błyskiem w oku: „Jakich pio-
senek chciałabyś dzisiaj posłuchać? Włoskich? Rosyjskich? Beatlesów?
Franka Sinatry?”. Znał je wszystkie na pamięć. Rzadko kiedy zaglądał
do nut, choć żaden muzyk nie rozpoznałby w nich tradycyjnej notacji.
Ponieważ Nachman nigdy nie uczył się muzyki, wypracował swój własny
system zapisu, składający się z kropek, myślników i ukośników. Kiedy
przychodziła mu do głowy jakaś melodia albo gdy usłyszał ją w radiu,
zapisywał pierwszych kilka taktów w notesie, a resztę już pamiętał.
328