Page 330 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 330

– Mejn niszt a gelechter! Nie żartuj!
             Odtąd fascynowała go nie tylko zdolność ptaków do naśladowania
          sztuki, lecz również nowo nabyta wiedza o tym, w jaki sposób magiczny
          odcień staje się widoczny dla ludzkiego oka.
             Modrosójki może i faktycznie nosiły jego ulubiony kolor, lecz nie dora-
          stały do pięt parze łabędzi władających jeziorem Beechmont. Nie mógł
          przestać zachwycać się ich gracją, kiedy cicho i majestatycznie sunęły
          do siebie po wodzie. Gdy powiedziałam mu, że łabędzie łączą się w pary
          na całe życie, oczy mu się zaokrągliły i powiedział: Azoj wi dajn mame
          un ich. „Tak jak twoja mama i ja”. Obserwował łabędzie z nabożeństwem.
          Jeśli któryś z nich odpłynął w drugi koniec jeziora i nie było go widać,
          pytał:
             – Czy widziałaś drugiego łabędzia, kiedy jechałaś samochodem?
             – Tak, tak, widziałam.
             – Gut, zejer gut. Dobrze, bardzo dobrze – odpowiadał.
            Jednak tydzień później, kiedy nie widziałam drugiego łabędzia,
         musiałam powiedzieć mu prawdę.
            – Nie, Tinku, nie widziałam go dzisiaj. Nie mam pojęcia, co się z nim
         stało.
            Pewnego dnia, chodząc po naszej działce, zauważyłam kilka wron
         i jaskółkę leżące w trawie pod tarasem, gdzie tata nie mógł ich dostrzec
         ze swojego fotela na górze. Byłam zszokowana widokiem martwych
         ciał ptaków, lecz nie miałam pojęcia, co mogło spowodować ich śmierć.
         Niespodziewany atak jastrzębia? Pestycydy z jakiejś substancji rozpy-
         lonej przez ogrodnika? Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
         Postanowiłam nie wspominać o tym ojcu, ponieważ wiedziałam, jak
         bardzo martwiłby się o swoje ukochane ptaki.
            Następnego dnia zapytał mnie o łabędzia z narastającym niepokojem
         i troską.
            – Przykro mi – odrzekłam. – Naprawdę nic nie wiem.
            – Pracujesz w zoo. Mogłabyś zapytać kustosza od ptaków, dlaczego
         jeden łabędź z pary tak po prostu zniknął.
            – Dobrze – powiedziałam, myśląc przy tym, że nie mogę zawracać
         głowy naszej zapracowanej kuratorce takimi pytaniami.
            Kilka dni później ojciec zauważył, że zniknął drugi łabędź.
            – Musisz porozmawiać z opiekunem ptaków, Aniu – powiedział, pod-
         nosząc głos z niepokojem. – Coś jest nie tak. Musisz się dowiedzieć co.


          330
   325   326   327   328   329   330   331   332   333   334   335