Page 326 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 326

– A od kiedy jesteś milionerką? W jaki sposób możesz sobie pozwolić
          na dom z widokiem na wodę?
             – Nie martw się o to, znaleźliśmy dom w New Rochelle. – Grałam na
          zwłokę, usiłując znaleźć odpowiednie słowa, aby przekazać mu wiado-
          mość o braku sypialni na parterze.
             – No to co się stało? – zapytał.
             – No więc... jest jeden problem.
             – Jaki problem?
             – Nie ma sypialni na parterze, a dom ma cztery kondygnacje i masę
          schodów.
             – To świetnie!
             – Świetnie?
             – Tak. Nie rozumiesz? To mnie zmusi do wysiłku fizycznego. Nie
          przejmujcie się i kupcie ten dom, jeśli się wam podoba. Mazel tow.
             Nadal miałam poczucie winy, że przeoczyłam najważniejszy waru-
          nek, ale byłam zachwycona, że tata dał mi błogosławieństwo. Zamek
          na wzgórzu będzie nasz. Prawie nie mogłam w to uwierzyć. Oboje
          z Davidem pracowaliśmy w niedochodowych instytucjach, ale byli-
          śmy oszczędni, a David podjął pewne rozsądne decyzje finansowe na
          początku naszego małżeństwa. W czerwcu 1999 roku, pięć miesięcy po
          dziewięćdziesiątych urodzinach ojca, przeprowadziliśmy się do zamku na
           wzgórzu.
             Pakowanie domu taty w Bronksie okazało się bardziej skomplikowane,
          niż się spodziewaliśmy. Z początku, kiedy pytaliśmy go, co chce zabrać,
          powiedział: „Nic. Naprawdę nie potrzebuję właściwie nic”. Okazało się
          jednak, że jego przywiązanie do przedmiotów zgromadzonych w ciągu
          życia jest silniejsze, niż sądził. Przy każdym meblu, który chcieliśmy
          przeznaczyć na śmietnik albo dla organizacji charytatywnej, przy każ-
          dym półmisku, wazonie czy książce mówił z niedowierzaniem:
             – Chyba nie chcecie wyrzucić tego na śmietnik, prawda?
             – No... myślałam, że ci to niepotrzebne – usiłowałam zachowywać
          się racjonalnie.
             – Ale spójrz tylko, to jest przecież zupełnie dobre – odpowiadał,
          niezależnie od jak dawna miał w domu dany przedmiot, jak bardzo był
          zniszczony, wyszczerbiony czy nieprzydatny.
             Kiedy podczas pakowania otworzyłam szufladę jego biurka, aby
          zapakować jej zawartość do pudełka, natknęłam się na coś, co było


          326
   321   322   323   324   325   326   327   328   329   330   331