Page 33 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 33
Kiedy zapach piekącej się chałki wypełniał pokój, można było pomy-
śleć, że w tym domu jest jedzenia pod dostatkiem. Sam jej niebiański
zapach wystarczyłby za wszystkie smakołyki świata, a przynajmniej tak
wydawało się Nachmanowi za każdym razem, kiedy w piątek wchodził
do mieszkania i widział pulchną chałkę stygnącą pod serwetką wyha-
ftowaną przez mamę. Po odmówieniu błogosławieństwa nad potrawami
i chlebem mogli w końcu rozkoszować się rybą i rosołem z kury.
Rachel Lea rozdzielała niewielkie kawałki kury według hierarchii
rodzinnej. Ojciec i Jankiel dostawali nogi, Natan i Nachman po kawałku
piersi, a dziewczęta skrzydełka. Dla niej pozostawała szyja i żołądek.
Kościsty grzbiet razem z częścią piersi i kuprem odkładano na następny
dzień.
Nachman nie mógł się doczekać końca posiłku. Jego ulubioną czę-
ścią piątkowych kolacji nie było jedzenie, lecz śpiew. Kiedy Roza i Pola
posprzątały ze stołu, wszyscy zaczynali śpiewać stare piosenki w jidysz.
Niektóre przepełnione były tęsknotą za lepszymi dniami, inne mówiły
o trudzie codziennej pracy i radości szabasu, były też kołysanki, ale
Nachman najbardziej lubił te o odnalezionej i utraconej miłości, takie
jak Wolt ich zajn a fejgele.
Gdybym był ptakiem, gdybym miał skrzydła
Poleciałbym prosto do ciebie.
Ale nie jestem ptakiem i nie mam skrzydeł.
Tęsknię za tobą.
Nie wiedział jeszcze zbyt wiele o miłości i dziewczętach. Chodziło
może o nieobecne spojrzenie Rozy, kiedy wyśpiewywała najwyższe nuty.
Wydawało się, że zagląda gdzieś poza sufit, poza ulicę za oknem, w nie-
znany mu świat. Zawsze potrafił odróżnić słodki głos Rozy od innych. Był
przekonany, iż zostałaby śpiewaczką operową, gdyby rodziców stać było
na zapewnienie jej wykształcenia muzycznego. Jej głos potrafił przenosić
go w miejsca bardzo odległe od Łodzi – nie wiedział dokładnie dokąd,
ale czuł się wówczas tak, jakby siedział na latającym dywanie, żeglując
wśród chmur. W piątkowe wieczory zazwyczaj przyłączał się do śpiewu
i nie było nic słodszego nad harmonię ich splatających się głosów.
Z zapadnięciem nocy wszyscy układali się w łóżkach stojących pod
ścianami pokoju. Kiedy Nachman był jeszcze mały i mieścił się w kołysce,
spali po dwoje. Kiedy jednak skończył pięć lat, musiał przenieść się do
33