Page 322 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 322

wpłynęła do sali promienna jak jeszcze nigdy dotąd. Młodzi zaczęli
          tańczyć. Kiedy muzyka umilkła, Jessica ukłoniła się zebranym i dała
          znak DJ-owi. Rozległy się nostalgiczne dźwięki melodii ze Skrzypka na
          dachu. Jessica podeszła do dziadka i zapytała:
             – Zajda, czy mogę cię prosić?
             Wszystkie oczy skierowały się na nich.
             Zamarłam.
             Mój ojciec wstał jednak bez wahania na całą wysokość swoich stu
          sześćdziesięciu centymetrów, wyglądając przy tym na nie więcej niż sie-
          demdziesiąt lat, ujął jej dłoń i wkroczył na środek parkietu. Wszyscy patrzyli
          z zachwytem; wybuchły oklaski. Człowiek, który nie tańczył od czasów swo-
          jego holenderskiego tańca klompen w trzeciej klasie, krążył teraz z gracją
          po parkiecie jak zawodowy tancerz. Pomyślałam, że to musi wynikać z jego
          słuchu muzycznego, gdyż wiedziałam, że nigdy wcześniej tego nie robił.
          Później tańce stały się bardziej żywiołowe, z głośników buchnęły entu-
          zjastyczne dźwięki hory, a państwo młodzi zostali uniesieni w powietrze
          na krzesłach w ceremonialnym tańcu stanowiącym hołd wobec naszej
          żydowskiej tradycji. Otaczał ich tłum podekscytowanych, klaszczących
          gości z moim ojcem na czele. Jego głos brzmiał najgłośniej ze wszystkich
          śpiewających zaraźliwą piosenkę Hava Nagila.
             Dzień był tak emocjonujący, iż nie byłam już przygotowana na nową
          niespodziankę, która nastąpiła pod koniec wieczoru. Widok mojego
          ojca unoszącego do ust widelczyk z czekoladowym tortem sprawił, iż
          zakręciło mi się w głowie.

                                        * * *

             Przez całe lata po odejściu mamy namawialiśmy ojca, aby przeprowa-
         dził się do nas, lecz za każdym razem, kiedy podejmowaliśmy ten temat,
         mówił: „Nie, dziękuję. Nie jestem gotów do opuszczenia mojej kwatery
         głównej” – jak nazywał swoje mieszkanie w Bronksie. Nie naciskaliśmy,
         gdyż wiedzieliśmy, jak bardzo ceni swoją niezależność. Jednak po swoich
         osiemdziesiątych dziewiątych urodzinach ojciec nagle zdecydował się
         to zrobić.
            – Nachman, dlaczego akurat teraz się zgodziłeś? – zapytał David.
            – Bo już przyszedł na to czas – odrzekł ojciec.
            Wydawało się, iż pogodził się z tą decyzją, lecz co jakiś czas miał


          322
   317   318   319   320   321   322   323   324   325   326   327