Page 321 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 321

zatańczyć na weselu ze swoim dziewięćdziesięcioletnim dziadkiem? Czy
            ojciec jej odmówi? Nie chciałam, aby spotkała ją przykrość, szczególnie
            w ten wielki dzień. Oprócz tego tata ściśle i bez wyjątków trzymał się
            swojej diety cukrzycowej. Nikt nie był w stanie nakłonić go do złamania
            zasad: żadnych deserów, tym bardziej ciast.
               – Ale Zajda, zjesz choć malutki kawałeczek? Zrobisz to dla mnie? –
            pytała Jessica za każdym razem, kiedy rozmawiali o weselu.
               – A co ci tak zależy, co ja będę jadł?
               – To nie byłoby dobrze, gdyby najważniejsi dla mnie ludzie nie spró-
            bowali weselnego tortu. To ważny rytuał, przynosi szczęście.
               – Ach, rytuał, szmytuał – odpowiadał, machając ze śmiechem ręką.
               Było tyle pozornie małych rzeczy, o które się martwiłam!

                                           * * *


               Rabin wygłaszał swoją kwestię, a mój ojciec siedział na brzegu krzesła,
            oczarowany nieznaną mu ceremonią. Usta miał rozciągnięte w szerokim
            uśmiechu. Odniosłam wrażenie, że przynajmniej na chwilę ulotniła się
            jego nieufność wobec rabinów, celebry i wielkich publicznych wyda-
            rzeń. W momencie, gdy rabin ogłosił parę mężem i żoną, a Steve stłukł
            kieliszek wypolerowanym do blasku butem, tata wstał i zrobił krok
            naprzód. Wiedziałam, o co mu chodzi. Chciał zająć najlepsze miejsce do
            obserwacji szpaleru z szablami. Państwo młodzi byli oboje oficerami
            armii amerykańskiej, co jednoznacznie potwierdzało jego własny status
            jako Amerykanina. Wnuczka spłacała jego dług za przyjęcie do kraju, zaś
            fakt, iż dosłużyła się stopnia, na który on sam nie mógłby liczyć jako Żyd
            w polskim wojsku, stanowił słodkie i nadzwyczajne zadośćuczynienie.
            Rozległy się triumfalne tony muzyki; szpaler wojskowych ze szpadami
            wyglądał jak miniaturowa armia gotowa do bitwy. Na komendę szable
            uniosły się w powietrze i rozbłysły w słońcu, a państwo młodzi przeszli
            pod nimi z wyrazem bezgranicznej radości na twarzach. Jeszcze raz
            spojrzałam na ojca. Miał wilgotne oczy. Wyjął chusteczkę, bo po skroni
            zaczęła mu spływać strużka potu.
               – Wszystko w porządku, Tinku? Płaczesz? – zapytałam.
               – Nie, to przez ten upał – odrzekł, osuszając oczy.
               Po ceremonii i koktajlach goście przenieśli się do sali balowej, aby
            oczekiwać na pierwszy taniec nowo poślubionych małżonków. Jessica


                                                                         321
   316   317   318   319   320   321   322   323   324   325   326