Page 316 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 316
ocynkowaną blachą gmachu o kształcie połamanej gwiazdy Dawida,
wysuniętego aż na chodnik, i stali w oszołomieniu, patrząc na kon-
strukcję, jakiej nigdy przedtem nie widzieli. Niektórzy interpretowali ją
nawet jako pogruchotaną swastykę. Tłum w smokingach, wymieniając
pełne zdumienia komentarze, kierował się ku największej sali muzeum,
gdzie nadal odbijały się echem dźwięki maszyn budowlanych. Ludzie
wpatrywali się w ogromne, zygzakowate okna, umieszczone pod kątami
przyprawiającymi o zawrót głowy. Orkiestra zaczęła grać powitalny
koncert, którego dźwięki rozbrzmiewały w pustej przestrzeni. Kiedy
muzyka umilkła, słychać było tylko szelest taftowych sukien wieczo-
rowych. Potem zaczęły się przemówienia.
Każdy z mówców starał się jeszcze bardziej niż poprzednicy zaakcen-
tować swoje zadowolenie z faktu, iż wkład Żydów w kulturę niemiecką
zostanie upamiętniony, że nie będą już wspominani jako ofiary, lecz
integralny element tkanki niemieckiego społeczeństwa. Wyrażali ubole-
wanie z powodu utraconych istnień i potencjału twórczego, który nigdy
nie został zrealizowany. W swoich kwiecistych przemowach wychwalali
nagradzany projekt Daniela za wyobraźnię i zdolność wyrażenia pustki
w życiu Niemiec spowodowanej eksterminacją żydowskich myślicieli,
pisarzy, kompozytorów i zwykłych pracujących obywateli. Do sceny pod-
chodził właśnie Gerhard Schröder, aby wygłosić główne przemówienie
wieczoru. Był to atletycznej budowy mężczyzna, którego ojciec służył
w Wehrmachcie jako starszy szeregowiec. Dziennikarze przepychali
się, aby zająć najlepsze miejsca. Kiedy kanclerz nagle zmienił trasę, na
sali zapadła pełna oczekiwania cisza. Powoli podszedł do mojego ojca,
siedzącego w pierwszym rzędzie i wspartego na swojej afrykańskiej
lasce. Schröder ukląkł na jedno kolano, aby porozmawiać z maleńkim
staruszkiem, którego syn był przyczyną całej uroczystości. Ujął drobną,
suchą jak liść dłoń ojca, powitał go, podziękował za przybycie, a potem
przeprosił. Na widowni rozległa się burza oklasków. Ojciec tylko się
uśmiechnął.
Po zakończeniu budowy gmach muzeum natychmiast stał się magne-
sem przyciągającym turystów z całego świata. Duma ojca była niemoż-
liwa do zmierzenia żadną znaną człowiekowi skalą. Po tym wszystkim,
co przeszedł, oglądanie budynku projektu swojego syna wzniesionego
w sercu Niemiec i czytanie o nim we wszystkich niemieckich gaze-
tach nie stanowiło jedynie zwyczajnej satysfakcji; było to zwycięstwo
316