Page 312 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 312

z walabiami, które szybko stały się ulubieńcami zarówno dzieci, jak
          i dorosłych.
             W owych czasach niewiele kobiet otrzymywało stanowiska uznawane
          za męskie, lecz po serii awansów udało mi się przebić szklany sufit:
          zostałam starszym wiceprezesem do spraw edukacji, pierwszym w stu-
          letniej historii Wildlife Conservation Society. Za każdym razem, kiedy
          natrafiałam na przeszkody, przywoływałam w pamięci obraz zmagań
          moich rodziców i maminą umiejętność zwalczania ognia ogniem, gdy
          usiłowała prowadzić biznes w komunistycznej Polsce i gdy walczyła
          o lepsze warunki pracy w swoim zakładzie kuśnierskim w Nowym Jorku.
          Zapamiętałam również jej powiedzenie: „stałam się kamieniem poro-
          śniętym mchem”.

                                        * * *


             Wiosną 1999 roku miało się odbyć wesele Jessiki i martwiłam się
          o reakcję mojego ojca na to wydarzenie. Wkrótce miał skończyć dziewięć-
          dziesiąt lat; nie chciałam, aby cokolwiek go denerwowało czy zakłócało
          jego spokój ducha w ostatnich latach życia. Z tą uroczystością wiązało
          się jednak wiele potencjalnych punktów zapalnych: pan młody nie był
          Żydem. Był oficerem z rodziny zielonoświątkowców. I jakby tego było
          mało, był już kiedyś żonaty i miał dorosłego syna. W grę wchodził rów-
          nież konflikt przekonań: Jessica i jej dziadek mieli diametralnie różne
          wyobrażenie o ślubie marzeń. Mojemu ojcu wystarczył ślub za pięć rubli
          pod twardym spojrzeniem Stalina; Jessica wyobrażała sobie raczej
          coś w rodzaju królewskiego balu. Poza tym – aby wyliczyć wszystkie
          problemy – ślubu miał udzielać rabin. Aż za dobrze pamiętałam nega-
          tywną reakcję ojca na mój ślub w synagodze i wiedziałam, że to będzie
          największa mina.
             Nie wiedziałam jednak, że nawet u kresu życia Tinka dowiem się
          o nim wielu nowych rzeczy.
             Obok zmartwień związanych z weselem miałam jeszcze do zaplano-
          wania inną dużą i pilniejszą uroczystość. Zbliżały się dziewięćdziesiąte
          urodziny ojca, który zasugerował, że chciałby je świętować w Izraelu.
          Byłam zaskoczona jego wyborem, gdyż wydawało mi się, że tata nie ma
          emocjonalnych związków z tym krajem. Bracia i siostry mamy dawno
          już nie żyli, lecz ich dzieci były zachwycone, mogąc urządzić imprezę


          312
   307   308   309   310   311   312   313   314   315   316   317