Page 310 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 310
– To co sobie myślałeś, kiedy robiłeś szkic?
– Nigdy nie robię szkiców.
– Nigdy? Więc skąd wiesz, co masz robić, kiedy bierzesz do ręki pędzel?
– Naprawdę nie umiem powiedzieć. To po prostu płynie z mojego
mózgu do ręki.
Mój ojciec był człowiekiem ciepłym, otwartym i przystępnym, lecz
przez wiele lat nie uważałam go za kogoś skomplikowanego. Zawsze
powtarzał: „Jestem prostym człowiekiem” i była to prawda. Nie było
w nim żadnej sztuczności. Jestem jednak pewna, że to był kamuflaż.
Dopiero w dojrzałym wieku zrozumiałam, jak bardzo złożona była jego
osobowość. Swoje najgłębsze pragnienia, obawy, miłości i obsesje prze-
kładał na wielowarstwowy język sztuki. Każdy, kto widział jego obrazy,
odkrywał w nich bogate życie wewnętrzne autora. Nachman w niezliczo-
nych pracach utrwalił swoją miłość do muzyki pod postacią wymyślnych
instrumentów, zarówno prawdziwych, jak i nieistniejących. Gdy tylko
zorientował się, że może tworzyć nieograniczone ilości magicznych,
muzycznych przedmiotów, na jego obrazach natychmiast zaczęły poja-
wiać się gitary, bałałajki, fortepiany, harmonijki ustne, trąbki, flety
i wszelkiego rodzaju instrumenty strunowe i perkusyjne.
Jednak to właśnie postać trzymająca w objęciach nutę stanowiła
kwintesencję jego uczuć wobec muzyki. Im więcej o tym myślałam, tym
lepiej rozumiałam przesłanie tego obrazu. Muzyka, piosenki śpiewane
przez jego rodzinę – były najwcześniejszym bodźcem, jakiego doznał
jego rozwijający się mózg, a zarazem jego pierwszą przyjemnością. To
śpiew, jak zawsze mówił, ratował jego ducha w więzieniu przed wojną,
w okrutnych sowieckich łagrach i wówczas, kiedy oboje z mamą głodo-
wali w Kirgizji.
* * *
Po rozpoczęciu nowego, artystycznego życia ojciec rozkwitł jak kwiat,
choć może to brzmieć dziwnie w odniesieniu do człowieka w ósmej
dekadzie życia. Poświęcał się bez reszty każdemu nowemu obrazowi
z entuzjazmem i ekscytacją młodzieńca. Codziennie przez kilka godzin
rozkoszował się grą na keyboardzie i zachłannie czytał. A skoro jego
własne życie odmieniło się na lepsze, to również sukcesy jego dzieci
przynosiły mu jeszcze więcej satysfakcji.
310