Page 308 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 308
W 1983 roku magazyn „Chappaqua Journal” opublikował recenzję
z wystawy jego prac poprzedzoną nagłówkiem: „Świetna wystawa wpisu-
jąca się w tradycję biblioteki w Chappaqua”. Dalej recenzent pisał: „Jego
abstrakcyjne prace w swojej treści i sposobie przedstawiania instrumen-
tów muzycznych, a także myśli, chwilami budzą skojarzenie z dziełami
Picassa i Legera”. Nadmienił również, że żywiołowe prace Nachmana
zawierają element zadumy i powagi, a jednocześnie szelmowski humor.
„Jego prace stanowią lekcję poglądową dla nas wszystkich” – stwierdził.
Przychylne recenzje ukazywały się w lokalnych i regionalnych gazetach,
między innymi w „Gannett Westchester Herald Statesman”, a także
w prasie żydowskiej: dziennik „Forward” opublikował obszerny artykuł
o pracach ojca.
Kiedy ojciec przyzwyczaił się do wystawiania swoich prac, zaczął zgła-
szać je do konkursów. W 1984 roku jego obrazy pokazywano w galerii Marii
Hagadus w Bedford Hills, a następnie w Pelham Art Center. Otrzymał
pierwszą nagrodę na wystawie w World Trade Center; królował w pełni
chwały na uroczystym koktajlu, witając gości i rozmawiając z nimi
o początkach ich kariery artystycznej. Potem odbyła się wystawa w Arse-
nale w Central Parku na Manhattanie, a następnie w Bronx Museum of
the Arts, co stanowiło źródło największej dumy Nachmana – było to
bowiem muzeum poświęcone artystom amerykańskim, a teraz sam
był jednym z nich! Oczekiwał otwarcia każdej wystawy z taką niecier-
pliwością, jakby była pierwsza. Nie miało znaczenia, że odbywa się
w skromnym lokalu – domu opieki, jego osiedlowej galerii Vladeck Hall
w Amalgamated Houses, Centrum Społeczności Żydowskiej w Riverdale
czy w jego ośrodku zdrowia. Przeglądał wszystkie materiały reklamowe,
szkicował projekty ulotek, robił listy gości na wernisaże i proponował
menu. Ubierał się w nieskazitelnie białą koszulę, marynarkę i krawat,
który wkładał tylko na takie okazje. Lubił ściskać ludziom dłonie, roz-
mawiać o obrazach, odpowiadać na pytania i być w centrum uwagi.
Uwielbiał patrzeć, jak ludzie wpisują swoje komentarze do księgi gości;
wydawało się, iż czerpie z nich siłę i inspirację.
„Gdyby tylko mama mogła to zobaczyć” – wzdychał.
Zdecydowanie najbardziej lubił, kiedy ludzie pytali go, gdzie studiował
malarstwo. Pytanie to nieodmiennie go bawiło. „Człowiek nie potrzebuje
studiów, jeśli ma pomysł tutaj” – wskazywał na głowę. „Wtedy ten pomysł
płynie bezpośrednio tu” – podnosił rękę. Brzmiało to bardzo prosto.
308