Page 290 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 290
„Ponad pół wieku po śmierci moi dziadkowie mają polską przy-
jaciółkę” – napisałam do niej. Jednak w niektóre dni nie byłam tego
taka pewna. Zatrute kolce, ciskane w dziewczynkę, którą byłam
przed czterdziestu laty, nie dawały się usunąć.
* * *
Owej zimy 1981 roku zostawiłam tatę na Florydzie i z ciężkim ser-
cem wróciłam do Nowego Jorku. Tata był taki przytłoczony, skurczony
i samotny. Nie miałam pojęcia, jak sobie poradzi, i nie miałam zbyt
wielkiej nadziei, iż odnajdzie w sobie dość siły, aby wkroczyć na nową
drogę. Tyle przeszedł. Był dzielny i pełen energii. Zawsze znajdował spo-
sób, aby przetrwać. Dlaczego w niego nie wierzę? – upominałam samą
siebie w drodze powrotnej.
Byliśmy w codziennym kontakcie telefonicznym i w końcu zaczęłam
brzmieć jak zdarta płyta:
– Tinku, zacząłeś już malować? – pytałam za każdym razem.
– Oj, nie bądź taki nudnik – mówił. – Zacznę, kiedy będę gotowy.
99
Po kilku tygodniach zadzwonił do mnie podekscytowany.
– Zrobiłem to – powiedział.
– Co zrobiłeś? – spytałam, nie mając pewności, o czym mówi.
– Nu, powinnaś wiedzieć. O co mnie codziennie wypytywałaś?
Niemożliwe. Czyżby naprawdę coś namalował? Pękałam z ciekawości.
– Tinku, co namalowałeś?
– Nic nie namalowałem.
– No to o czym mówiłeś? – oklapłam.
– Zrobiłem kolaż.
Moje serce wykonało niewielkie salto.
– Naprawdę?
– Czemu jesteś taka zdziwiona? Zgodziłem się zrobić jakąś pracę
plastyczną. To nie musi być malarstwo.
– Oczywiście, że nie! – Byłam tak zadowolona, że w końcu przezwy-
ciężył niechęć, iż nie obchodziło mnie, czy stos artykułów malarskich,
które mu kupiłam, leży nieużywany.
– No i...? – zapytałam.
99 Nudnik (jid.) – maruda, nudziarz, zrzęda.
290