Page 288 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 288

żółć kadmową, symbolizującą słońce Florydy. Inne kolory wrzucałam
          do koszyka losowo, nie wiedząc, jakie tematy zechce malować, kiedy
          jego wyobraźnia zacznie pracować, a smutek ustąpi. Pejzaże, portrety,
          zwierzęta, martwe natury? Nie miałam wówczas pojęcia, że nie będzie
          to nic z tych rzeczy. Przypuszczałam, że nie spodobają mu się akwarele
          ze względu na ich subtelne, przytłumione, jakby sprane kolory. Nie, to
          zdecydowanie do niego nie pasowało. Nie było jednak możliwości ocenić,
          czy będzie wolał farby olejne, czy akrylowe, postanowiłam więc kupić
          oba rodzaje. Uznałam, że nie ma sensu dawać mu wymówki, że kupiłam
          nieodpowiednie farby.
             Potem poszłam po pędzle i oszołomiła mnie ich różnorodność: dla
          uczniów i dla profesjonalistów, z włosia wiewiórki i syntetyczne, płaskie
          i okrągłe, z długim i krótkim włosem.
             – Kto tego wszystkiego potrzebuje? – zapytał tata, kiedy zobaczył
          wypełniony po brzegi wózek.
             – Ty – odparłam z naciskiem, aby uciąć wszelkie protesty.
             – Ale... ja nigdy nie malowałem na płótnie. Nie mam pojęcia, jak
          mieszać farby.
             – To się nauczysz. Wszystko kiedyś dzieje się pierwszy raz.

                                        * * *

                 Późną jesienią 1984 roku wróciliśmy do Stanów z poczuciem suk-
              cesu i oczekiwaliśmy wiadomości o zakończeniu prac nad nagrobkami
              moich dziadków. Przyszła wiosna, przynosząc podmuchy ciepłego
              powietrza i uderzająco zielone liście. Wszędzie czuło się atmosferę
              odrodzenia. Minęło wiele miesięcy, a wiadomości od pana Kaczmarka
              nadal nie było. Nie spodziewałam się, że zadzwoni, ponieważ nie miał
              telefonu, ale kiedy wiosna ustąpiła miejsca upalnemu sierpniowi,
              z narastającą niecierpliwością sprawdzałam skrzynkę pocztową
              w poszukiwaniu jego listu ze zdjęciami.
                 W początkach września 1985 roku postanowiłam skontaktować
              się z Danutą i poprosić ją, aby odwiedziła Kaczmarka i sprawdziła,
              co jest przyczyną opóźnienia. Minął prawie rok, ale nie chciałam
              uwierzyć, że dozorca po prostu wziął pieniądze i nie wykonał pracy.
                 Jeszcze podczas naszej wizyty w Polsce Danuta powiedziała,
              że po zakończeniu renowacji chciałaby opiekować się grobami
              i składać na nich kwiaty w rocznicę śmierci, ale ja nie chciałam
              jej obciążać czymś tak osobistym. Teraz wiedziałam, że nie mam
              wyboru i muszę poprosić ją o tę przysługę. Danuta zgodziła się


          288
   283   284   285   286   287   288   289   290   291   292   293