Page 289 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 289

bez wahania i obiecała, że napisze do mnie zaraz po zakończeniu
                 misji. Codziennie zaglądałam do skrzynki. Po kilku tygodniach
                 w końcu znalazłam kopertę z jej dużym, dziecinnym pismem. Sta-
                 nęłam w holu i z niecierpliwością przeczytałam list. Potem prze-
                 czytałam go po raz drugi, ale nadal nie mogłam uwierzyć w jej
                 słowa.
                    Danuta pojechała na cmentarz, ale nie rozmawiała z panem
                 Kaczmarkiem, tylko z wdową po nim. Pani Kaczmarek powiedziała,
                 że jej mąż został pewnej nocy zamordowany . Jej zdaniem zrobili to
                                                     98
                 wandale, którzy regularnie zakradali się w nocy na cmentarz, szu-
                 kając najlepszych bloków marmuru na sprzedaż. Nie podobało im się
                 poświęcenie, z jakim Kaczmarek naprawiał żydowskie nagrobki. Jest
                 również możliwe, rozważała Danuta, iż złodzieje wiedzieli o wizytach
                 cudzoziemców, którzy płacili mu spore sumy w dolarach. Napisała, że
                 milicja nie była zainteresowana odnalezieniem morderców. Może też
                 byli zamieszani w napad. Byłam zdumiona. Mrożąca krew w żyłach
                 wiadomość sprawiła, że czułam się na przemian smutna i wściekła.
                    Z czego pani Kaczmarek będzie żyć? Na pewno nie pozwolą jej dalej
                 tam mieszkać. Czy ona i jej córki będą bezpieczne przed złodziejami?
                 Ciągle wyobrażałam sobie przerażającą scenę nocnego morderstwa.
                 To były rzeczy z horrorów, nigdy dotąd nie miałam z nimi styczno-
                 ści, choćby tak pośredniej. Danuta napisała, że dała wdowie pewną
                 sumę pieniędzy i poprosiła ją, aby zamówiła poziomą, szklaną tablicę
                 zamiast marmurowej macewy. W ten sposób, rozumowała, wandale
                 nie będą mieli nic cennego do ukradzenia. Natychmiast zadzwoniłam
                 do niej z podziękowaniem.
                    – Jak mam ci zwrócić pieniądze, które wyłożyłaś?
                    – To najmniej, ile mogę zrobić po tym wszystkim, co spotkało
                 twój naród – odrzekła.
                    Zdecydowanie odmawiała przyjęcia pieniędzy. Na Gwiazdkę razem
                 z tatą zapakowaliśmy piękną paczkę świątecznych przysmaków o dłu-
                 gim okresie przydatności do spożycia – czekoladek, migdałów, pista-
                 cji, orzechów makadamia, ciasteczek, fig, moreli i rodzynek. Dodałam
                 do niej jeszcze ręcznie malowany jedwabny szalik, skórzaną torebkę
                 i sweterek z reniferem wykończony cekinami. Potem wysłaliśmy
                 to wszystko Danucie.
                    Przez wiele lat z rzędu Danuta odwiedzała obydwa groby w rocznicę
                 śmierci dziadków, przycinała nowo wyrosłe pnącza, zmiatała opa-
                 dłe liście, kładła kwiaty, zapalała znicze i wysyłała mi zdjęcia. „To
                 zupełnie tak, jakbyś ty tu była” – pisała. Kiedy odpowiadałam na te
                 listy, moja gorycz pomalutku tajała.



            98    Gospodarz cmentarza został zamordowany i do dziś nie ustalono sprawców.

                                                                         289
   284   285   286   287   288   289   290   291   292   293   294