Page 270 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 270
której ciało było coraz bardziej wyniszczone chorobą. Obawiałam się
tego, co mogłam zastać po przyjeździe, lecz w tej sferze tata nie był
w stanie mi pomóc.
Ojciec zadzwonił do mnie z hotelu Barcelona w Miami Beach, gdzie
pojechali na krótkie wakacje.
– Nie uwierzysz, znaleźliśmy tu śliczne małe studio. Właściwie
możemy sobie pozwolić, żeby wynająć je na całą zimę – powiedział.
Z podnieceniem w głosie wyliczał szczegóły. – Z tarasu widać zarówno
Intracostal Waterway, jak i ocean. Musisz przyjechać nas odwiedzić –
powiedział radośnie. Ani słowa o stanie mamy.
– Okej, Tinek, na pewno przyjadę, ale muszę przekazać część moich
projektów pracownikom – odrzekłam.
Od diagnozy mamy chodziłam w strasznym oszołomieniu, jakby to
mnie dotknęła nieuleczalna choroba. Spędziłam całe godziny w biblio-
tece, zgłębiając wszystkie dostępne raporty na jej temat, nawet te naj-
bardziej niezrozumiałe. Pomogłam mamie znaleźć lekarza uważanego za
najlepszego specjalistę w swojej dziedzinie. Woziłam ją na niekończące się
badania i sesje terapeutyczne. Dostosowałam swój harmonogram pracy
i zajęć na studiach do ciągłych wizyt lekarskich. Było mi obojętne, czy
stracę pracę i zawalę egzaminy. Niczego nie bałam się tak, jak jej śmierci.
Zaczęłam obawiać się każdego przeziębienia, którym mogłaby zarazić
się od moich dzieci, ponieważ jej system odpornościowy był mocno osła-
biony przez terapię. Wiedziałam, że kocha wodę i plaża będzie dla niej
nieodpartą pokusą. Czy nie złapie kataru któregoś z tych krystalicznie
błękitnych dni, kiedy północny wiatr burzy fale? Za każdym razem, kiedy
w domu dzwonił telefon, szczególnie późnym wieczorem, podnosiłam
słuchawkę, czując przypływ adrenaliny i oczekując najgorszego.
Histeria zżerała mnie od środka, lecz pragnęłam emanować nadzieją
i spokojem.
„Ciepła pogoda dobrze zrobi mamie” – powiedziałam pod koniec roz-
mowy na temat mieszkania, ale nie mogłam pozbyć się z głowy obrazu
Miami Beach jako sceny, na którą opada czarna kurtyna. Zmusiłam
się do porzucenia ponurych myśli; przyszło mi do głowy, że inicjatywa
wynajęcia mieszkania na Florydzie musiała być dla ojca poważnym
przełomem. Była to jego metoda radzenia sobie z sytuacją mamy w kon-
kretny sposób. Kiedy jeszcze raz czytałam list ojca, znowu dopadła
mnie troska o mamę na Florydzie. Od diagnozy upłynęły dwa lata,
270