Page 219 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 219
Niedługo po odjeździe pociągu ze stacji starsza matrona podpaliła
zapałką róg chusteczki i nakazała młodszej kobiecie wdychać dym.
Gryzący odór wypełnił przedział.
– Wdychaj głęboko – zarządziła. – Obiecuję, że dym pomoże ci na ból
zęba. Od lat to stosuję.
Młodsza kobieta zaczęła posłusznie wąchać wilgotną, tlącą się tka-
ninę. Gdybym nie miała pewności, że jesteśmy w Polsce, już samo to by
mnie przekonało. Przesądy miały się tu dobrze. Ten był akurat niewinny,
ale co z pozostałymi, bardziej złowrogimi i irracjonalnymi wierzeniami?
Czy ta kobieta nadal wierzyła, że Żydzi produkują macę z krwi chrześci-
jańskich dzieci?
Pociąg zatrzymał się na zaniedbanej stacji. Wsiadło kilkoro pasaże-
rów. Dwaj konduktorzy, siedzący z nami w przedziale pierwszej klasy,
uchylili czapek i wysiedli. Dziewczynka, która dotąd bawiła się torebką,
przytuliła się do kobiety z bólem zęba.
– Mamusiu, lepiej ci teraz?
– Troszkę, ale trudno powiedzieć.
– Poczekaj jeszcze parę minut – zasugerowała starsza kobieta.
Dym i rytmiczny stukot kół o tory przywołały obraz, który starałam
się odepchnąć: zatłoczone pociągi wypluwające zdezorientowanych
pasażerów w Auschwitz. Nie mogę tego robić, nie teraz – ostrzegłam
samą siebie, biorąc głęboki oddech. Zżerał mnie niepokój wywołany
powrotem do miasta mojego dzieciństwa. Łódź przybliżała się z każdą
małą stacyjką, każdym pasem pól, każdym niechlujnie wyglądającym
osiedlem. Poczucie dyskomfortu narastało; dawno zapomniane nazwy
stacji, takie jak Skierniewice, Koluszki i Widzew, uruchamiały stare
przełączniki w mojej głowie. Przypomniałam sobie dawne podróże
pociągiem z Łodzi do Warszawy i tę ostatnią, w maju 1957 roku, która
doprowadziła nas do Wenecji, gdzie wsiedliśmy na statek do Hajfy.
Niekończące się pola za oknem zlały się w szarozieloną smugę razem
z obrazami z mojego dzieciństwa: zbieranie grzybów w ciemnym lesie,
antysemiccy chuligani walący w okiennice naszego letniego domku, jazda
rowerem po parku Sienkiewicza. Pojawiły się pytania, na które prawdopo-
dobnie lepiej było odpowiedzieć przed wyjazdem z Nowego Jorku. Dlaczego
z chęcią powracam do miejsca, z którym wiąże się tyle nieprzyjemnych
wspomnień? Dlaczego ryzykuję odgrzebywanie scen z okresu dorastania
w powojennej Polsce, pławiącej się w morzu antysemityzmu?
219