Page 217 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 217

– Czy to ma znaczenie? Jedną albo dwie. – Nachman rozejrzał się
            i zniżył głos. – Ale to komunistyczne szmaty.
               Rzadko o tym rozmawiali, lecz każde z nich dotkliwie odczuwało brak
            tętniącej życiem społeczności żydowskiej. W połowie lat pięćdziesiątych
            w Łodzi pozostało jedynie dwa procent niegdysiejszych żydowskich
            mieszkańców, a choć władze komunistyczne w ograniczonym stopniu
            zezwoliły na żydowską działalność społeczną, była ona zepsuta wyma-
            ganą przez władze propagandą zgodną ze stalinowską linią partyjną. Dla
            Nachmana, który jeszcze przed wojną nie znosił komunizmu i zaznał go
            w praktyce w Związku Radzieckim, wszelka symulacja kultury żydow-
            skiej była obrzydliwa.

                                           * * *

               W marcu 1957 roku Nachman i Dora otrzymali długo wyczekiwane
            wizy wyjazdowe do Izraela. Komunistyczne władze w końcu uchyliły
            drzwi! Oboje wiedzieli, że owe drzwi mogą się zatrzasnąć w każdej chwili,
            nie tracili więc czasu. Pewnego dnia w ich mieszkaniu pojawiły się
            zamówione w pośpiechu skrzynie i szybko połknęły jego zawartość.
            Dzieci wałęsały się po pustych, rozbrzmiewających echem pokojach.
               – Tato, dlaczego musimy wyjeżdżać? – zapytał po raz kolejny Daniel.
               – Nie pamiętasz? Już ci mówiłem. Jedziemy do kraju naszych przod-
            ków, do Izraela. Jestem pewien, że ci się tam spodoba.
               – Ale ja tam nie mam żadnych kolegów – nadąsał się Daniel.
               – Nie martw się, szybko ich zdobędziesz.
               – Ale tato, mówiłeś, że tam się nie mówi po polsku? – wtrąciła się
            Anetka.
               – Nie, oboje będziecie musieli się nauczyć hebrajskiego.
               – Czy hebrajski jest podobny do polskiego? – spytał Daniel.
               – Obawiam się, że nie – odrzekł Nachman, lecz pomyślał, że on i Dora
            nie będą musieli się uczyć nowego języka. Spodziewał się, że będą mogli
            bez przeszkód mówić w jidysz. Na samą myśl o tym uśmiechnął się sze-
            roko, nie mogąc się doczekać.
               – Tatuś, a gdzie ty będziesz pracował, jak dojedziemy na miejsce? –
            w głosie Anetki rozbrzmiały poważne nuty.
               – Och, jeszcze nie wiem, ale znajdę sobie pracę zaraz po przyjeździe.
            To młody kraj, potrzebuje ludzi, którzy pomogą go budować.


                                                                         217
   212   213   214   215   216   217   218   219   220   221   222