Page 212 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 212

– Tak? Jaki? – Nachman uniósł brwi, nie mogąc sobie wyobrazić, o co
          chodzi.
             – Przejdę od razu do rzeczy: musicie zmienić nazwisko.
             – Nazwisko? Ale dlaczego? – wykrztusił Nachman, całkowicie zasko-
          czony.
             – Chodzi o to, że... ach, jak to powiedzieć? Nie wypada mieć takiego
          żydowskiego nazwiska na wizytówce dyrektora.
             – Ale ja jestem Żydem.
             – No właśnie.
             Supeł w żołądku Nachmana zacisnął się mocniej. Otwarte demonstro-
         wanie antysemityzmu było powszechne na ulicach, wśród chuliganów,
         pijaków i niedyskretnych plotkarek. W biurach i przedsiębiorstwach tego
         rodzaju nastawienie nie zawsze było widoczne. Bywało raczej zawoalo-
         wane pod postacią eufemizmów, insynuacji czy fałszywych komple-
         mentów. Ulubionym zwrotem było: „Wy jesteście dobrzy w zarządzaniu
         finansami”. Nachman usiłował znaleźć słowa oddające jego oburzenie,
         lecz bezpośredni atak na samą jego istotę niemal odebrał mu mowę.
         Dyrektor niespokojnie przestąpił z nogi na nogę w oczekiwaniu na odpo-
         wiedź.
            Nachman przemówił najspokojniej jak tylko potrafił.
            – Przykro mi. W takich okolicznościach nie mogę przyjąć awansu –
         powiedział, po czym wrócił do biurka.
            – Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę doceniamy to, co zrobiliście,
         chcielibyśmy...
            – Nie, panie dyrektorze – tym razem to Nachman przerwał szefowi.
         – Libeskind to nazwisko mojej rodziny od pokoleń i nie zamierzam tego
         zmieniać.
            – Jak sobie chcecie.
            Dyrektor wyszedł bez pożegnania i nieco zbyt wymownie zamknął
         za sobą drzwi.
            Minęło kilkanaście miesięcy. Nachman stracił już nadzieję na wyższe
         stanowisko, lecz wówczas gdzieś na szczeblach hierarchii coś drgnęło.
         Otrzymał list informujący go o akceptacji wniosku o awans. Nie było
         możliwości dowiedzieć się, czy ktoś interweniował w jego sprawie, lecz
         cały ten incydent tylko wzmocnił postanowienie Nachmana, aby zawsze
         być sobą. Dora zastanawiała się na głos, czy to nie Antoni przyłożył do
         tego rękę, lecz Nachman był sceptyczny.


          212
   207   208   209   210   211   212   213   214   215   216   217