Page 209 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 209

wygodne i wyposażone w bieżącą zimną wodę. W nocy drzwi frontowe
            nadal trzeba było zabezpieczać dodatkowymi metalowymi drzwiami
            i biegnącą w poprzek stalową sztabą. Piec kuchenny, podobnie jak piece
            w salonie i sypialni, był opalany węglem. Bojler do podgrzewania wody
            zainstalowano dopiero wiele lat później. Nie było prawdziwej wanny; do
            cotygodniowej kąpieli służyła wielka metalowa miednica, którą trzeba
            było napełniać wodą podgrzewaną w ogromnym garnku na piecu. Kąpiele
            odbywały się na środku kuchni i stanowiły rytuał, w którym pierwszeń-
            stwo miała Dora. Kąpała się pierwsza. Potem szybko kąpała dzieci w tej
            samej wodzie. Kiedy nadchodziła kolej Nachmana, woda była już letnia,
            a na brzegach balii pojawiały się obwódki z mydlanej piany. Podgrzanie
            następnego garnka wody wymagałoby zużycia większej ilości węgla,
            to zaś było zbyt kosztowne. Kiedy jednak Dora zaczęła zarabiać więcej,
            wzrósł również standard życia rodziny. Stać ich było na zatrudnianie
            kolejnych niań i wynajmowanie domów na lato. Gdy Anetka i Daniel
            podrośli, rodzina wyjeżdżała na wakacje do Zakopanego i innych kuror-
            tów, takich jak malownicza Krynica-Zdrój, znana z leczniczych wód
            mineralnych.
               Zarówno Nachman, jak i Dora kładli nacisk na osiągnięcia. Od
            najmłodszych lat zaszczepiali dzieciom miłość do książek i muzyki.
            Anetka stała się zapaloną czytelniczką i najlepszą uczennicą w swojej
            klasie. Nachman bardzo wcześnie uznał, że Daniel ma wyjątkowy słuch
            muzyczny i najwięcej pożytku przyniesie mu edukacja muzyczna. Kupił
            mu najlepszy model akordeonu i zapisał syna na lekcje, kiedy chłopiec
            skończył sześć lat. Daniel był mały jak na swój wiek i prawie nie było
            go widać zza instrumentu, lecz łatwo się przyzwyczaił. Wkrótce ćwi-
            czył trudne utwory klasyczne, rzadko – o ile w ogóle – grywane na tak
            niewielkiej klawiaturze: Bacha, Czajkowskiego, Mozarta i Beethovena.
            Nachman pilnował, aby Daniel po szkole nie opuszczał swoich codzien-
            nych popołudniowych ćwiczeń i grał dla niego wieczorami nowe utwory.
            Przenosił się wówczas myślami do czasów, gdy grał na trąbce. Choć sam
            nie miał już ani instrumentu, ani czasu na granie, był przekonany, iż
            umiejętności syna wynagradzają mu z nawiązką wszelkie braki z prze-
            szłości. Nie było dla niego nic milszego od dźwięków czerwonego akor-
            deonu odbijających się echem od ścian niedużego salonu.
               Nachman, jak zawsze ekstrawertyczny, ze wszystkich sił starał się
            nawiązać nowe relacje ze współpracownikami, aby odbudować coś


                                                                         209
   204   205   206   207   208   209   210   211   212   213   214