Page 211 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 211

nazistów? Czy to ludzie tacy jak Maria wydali jej matkę i siostry? Czy
            Maria znalazłaby się wśród tych niewielu dobrych dusz ukrywających
            Żydów, czy też wydałaby ją bez wahania, obawiając się często jej wyty-
            kanego semickiego wyglądu?
               Z nastaniem poranka Dora poprosiła Marię, aby wyjechała.
               – Ale Doro, pozwól mi wyjaśnić...
               – Proszę cię, nic nie mów. Nigdy nie będę w stanie patrzeć na ciebie
            tak, jak przedtem. Zawsze będę widziała w twoich oczach zdradę.
               Dora odwróciła się tyłem do Marii. Za wszelką cenę nie chciała, aby
            Maria dostrzegła łzy napływające jej do oczu.
               Obrzydliwa demonstracja antysemityzmu, z którym nie kryło się
            wielu Polaków, nie zakończyła się na incydencie na wsi. Kiedy Dora
            usiłowała zapomnieć o dwulicowości Marii, stanowiącej dla niej źródło
            głębokiego psychicznego bólu, Nachman przeżył podobne doświadcze-
            nie w pracy. Był doskonałym pracownikiem; jego przełożona Wiesława
            Olczak, bystra młoda kobieta, oceniała jego pracę na najwyższym pozio-
            mie. Była przekonana, iż wyróżnienia przyznawane ich wydziałowi były
            wynikiem wydajności i dobrych relacji pomiędzy pracownikami, o które
            dbał Nachman. Zarekomendowała go więc do awansu. Było to samo
            w sobie niezwykłe, ponieważ niewielu Żydów zatrudnionych w Centrali
            Tekstylnej kiedykolwiek awansowało.
               Dyrektor generalny przyszedł do biura Nachmana. Zaskoczony Nach-
            man podniósł wzrok znad biurka; starszy człowiek rzadko kiedy wynu-
            rzał się ze swojej pieczary na najwyższym piętrze.
               – Czemu zawdzięczam pańską wizytę, panie dyrektorze? – Nach-
            man odłożył na bok leżącą przed nim teczkę i wstał, aby uścisnąć dłoń
            dyrektora. – Proszę usiąść – dodał, podstawiając mu krzesło.
               – Nie, nie, spieszę się, ale mam dla was dobre wieści, Libeskind.
               – Tak?
               – Wykonaliście świetną robotę. Wasza przełożona, pani Olczak, zare-
            komendowała was do awansu na stanowisko dyrektorskie.
               Nachman uśmiechnął się.
               – To świetna wiadomość. Bardzo dobrze mi się pracuje z panią Olczak.
            Proszę jej podziękować, panu też dziękuję za zaufanie do...
               Zanim zdążył skończyć, starszy człowiek wszedł mu w słowo.
               – Jest jednak jeden warunek, zanim będziemy mogli popchnąć sprawę
            do przodu.


                                                                         211
   206   207   208   209   210   211   212   213   214   215   216