Page 205 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 205
Dora, nie wolno było zatrudniać pracowników. Dora pracowała od świtu
do zmierzchu. Wszystko robiła sama: projektowała, kupowała materiały
i dodatki, wycinała wykroje, zdejmowała miarę, wyznaczała przymiarki
i szyła. Bielizna jej roboty była uważana za najlepszą w mieście; wśród
klientek były aktorki z pobliskiego teatru i żony partyjnych oficjeli.
Z czasem Dora zaprzyjaźniła się z kilkoma klientkami. Jedną z nich
była Maria, ładna, wysoka Polka o bujnych, jasnych włosach i arysto-
kratycznych manierach. Z Dorą łączyła ją miłość do literatury. Często
spotykały się w niedzielę na popołudniowej herbatce i rozmawiały całymi
godzinami. Nigdy nie brakowało im tematów do omówienia; powie-
rzały sobie nawzajem swoje sekrety i ceniły sobie głębię wzajemnego
porozumienia.
Sukces pracowni Dory pociągnął za sobą nieustanne wizyty onie-
śmielających inspektorów skarbowych. Radziła sobie z szykanami,
nauczona doświadczeniem życia w komunistycznej Kirgizji, lecz pła-
ciła za to wysoką cenę. Codziennie prześladowały ją migreny i wrzody.
Wracała do domu późno, często zdążała tylko powiedzieć dzieciom
„dobranoc” i natychmiast kładła się do łóżka z kompresem na głowie.
Nachman miał dużo łatwiejszą pracę niż jego żona. Jedyną zaletą tych
nierówności w życiu zawodowym był fakt, iż Nachman, wychowany na
bundowskich ideałach równości płci, nie zazdrościł Dorze większych
zarobków. Czasami usiłował poprawić żonie nastrój, strojąc sobie żarty
z mokrych kompresów, które kładł na jej bolącą głowę: „Wyglądasz jak
Indianka, powinienem ci teraz zrobić zdjęcie”.
„Ty gruboskórny niedźwiedziu” – burczała w odpowiedzi Dora, lecz
jej łagodny ton i półuśmiech mówiły wyraźnie, że to nie na poważnie.
Nachman martwił się tymi atakami bólu, lecz nie był w stanie poradzić
sobie z chorobą Dory. Żartował sobie z niej nie dlatego, że nie wierzył
Dorze, albo brakowało mu empatii, lecz dlatego, że był to jedyny sposób
mierzenia się z cierpieniem, jaki znał.
Z dużym prawdopodobieństwem wiele fizycznych objawów, których
doświadczała Dora, stanowiło odbicie głębokiego bólu psychicznego.
Poszukiwania pozostałych przy życiu członków rodziny w ruinach War-
szawy nie przyniosły rezultatu. Całe miasto zostało obrócone w gruzy.
Ulica, na której mieszkała jej rodzina, była wymarła, zaludniona przez
duchy. Jej matka, trzy najmłodsze siostry, niezliczone ciotki, wujowie
i kuzyni zniknęli, jakby nigdy ich nie było. Z drugiej zaś strony Nachman,
205