Page 200 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 200
Do zobaczenia”. Nachman stał przez chwilę w osłupieniu, po czym prze-
liczył zniszczone banknoty: więcej niż miesięczna pensja Janka!
– Cały Janek – powiedział, a oczy napełniły mu się łzami. – Wiedział,
że gdyby wręczył nam te pieniądze osobiście, nigdy byśmy ich nie przyjęli.
– Mam tylko nadzieję, że zatrzymali dla siebie dość gotówki, żeby
dojechać na miejsce, gdziekolwiek to będzie – odrzekła Dora. – Oboje
tak ciężko pracowali, żeby zarobić te pieniądze.
* * *
Główną troską Nachmana od czasu, gdy przed wieloma tygodniami
sprowadził się wraz z Dorą i dziećmi do mieszkania Janka i Sary, było
znalezienie pracy. Codziennie przemierzał ulice swojego ukochanego
miasta w poszukiwaniu miejsc, gdzie mógłby ubiegać się o posadę. Firmy,
które przed wojną miały prywatnych właścicieli, były w większości
pozamykane. Rząd był w trakcie przejmowania ich na rzecz skarbu
państwa. W Polsce kontrolowanej przez Związek Radziecki prywatne
przedsiębiorstwa właściwie nie istniały. Wydeptując ścieżki w znajo-
mym centrum miasta, Nachman z trudem usiłował przypomnieć sobie
poczucie zadowolenia, które niegdyś towarzyszyło mu podczas space-
rów tymi samymi ulicami. Oczami duszy ujrzał Jankiela wracającego
ulicą Zachodnią z Wielkiej Synagogi z modlitewnikiem wetkniętym
pod ramię. W pobliżu ulicy Lipowej przypomniał sobie, jak któregoś
czerwcowego dnia Jadwiga biegła ku niemu właśnie tędy, a wiosenny
wiatr unosił jej cienką spódniczkę. Skręciwszy na rogu ulicy Cegiel-
nianej w stronę szkoły Medema niemal usłyszał, jak Isser krzyczy do
kolegów, z którymi kopie domowej roboty piłkę z ciasno zwiniętych
szmat powiązanych sznurkiem. Nie mógł pojąć, że wszyscy oni znik-
nęli. Nawet dźwięk fabrycznego gwizdka nie był w stanie rozwiać jego
poczucia wykorzenienia. Powietrze było gęste i Nachman poruszał się
powoli.
Przeszedł przez Plac Kościelny i ku swojemu nieopisanemu zdumieniu
stanął twarzą w twarz z Dawidsonem, swoim dawnym szefem z ostatniej
firmy, w której pracował, zanim wojna przeorała jego życie. Przez chwilę
obaj patrzyli na siebie, nic nie rozumiejąc.
– Żyjesz – wykrztusił powoli Dawidson i wyciągnął rękę.
200