Page 203 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 203
i przemaszerował przez drzwi do biura kadr. Wszedł do środka i stanął
przed obliczem urzędnika, który miał zadecydować o jego losie. Dyrektor
personalny przyglądał mu się. Jego spojrzenie było tak przenikliwe, że
Nachman poczuł się bardzo nieswojo, jakby miał po raz kolejny być prze-
słuchany przez NKWD. Nie podobało mu się to wszystko. Kiedy w końcu
wszedł do budynku, był pełen nadziei. Teraz czuł zdenerwowanie. Czemu
on mi się tak intensywnie przygląda? – zastanawiał się.
Minęła cała wieczność, kiedy mężczyzna w końcu zmrużył oczy
i wychylił się do przodu.
– Nachman? – zapytał.
– Tak – odrzekł Nachman z narastającym niepokojem.
– Psiakrew, cholera jasna! – zaklął dyrektor. – Nie poznajesz mnie?
– Przepraszam... nie poznaję. – Nachman przyjrzał się dyrektorowi
uważniej. Było w nim coś znajomego, lecz nic mu to nie mówiło.
– A kto cię nauczył alfabetu semaforowego w więzieniu na Gdańskiej?
– spytał dyrektor, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
– Nie, to niemożliwe. – Teraz to Nachman wpatrywał się w niego.
– Tak. Myślę, że wiesz.
– Och, Antoni! – wykrzyknął Nachman. – To ty – Antoni Russak!
Był w szoku, lecz teraz już zaczął dostrzegać w tym brzuchatym
panu w średnim wieku owego chudego komunistę, swojego przyjaciela
z więzienia. Siwizna przyprószyła mocno przerzedzone czarne włosy
Antoniego, świadcząc o upływie czasu. Nachman pamiętał, że kiedyś
Antoni wyglądał jak skóra i kości, palił jednego papierosa za drugim
i z zapałem śpiewał rewolucyjne pieśni, kiedy tylko strażnicy znikali
z pola widzenia. Kawałki układanki zaczęły do siebie pasować. Jako
komunista Antoni był teraz na fali, inaczej niż przed wojną, gdy prawi-
cowy polski rząd wpakował go do więzienia na ulicy Gdańskiej.
Antoni odepchnął krzesło i obszedł biurko, aby uściskać Nachmana.
Zamknął go w niedźwiedzim uścisku, po czym położył mu dłoń na
ramieniu i powiedział: „Chodź ze mną”. We dwóch przeszli w milczeniu
obok kolejki poszukujących pracy i dalej długim korytarzem do gabinetu
dyrektora generalnego Centrali Tekstylnej. Nie chcieli zdradzać się ze
swoją znajomością. Antoni otworzył drzwi bez pukania i ogłosił radośnie:
– To jest mój przyjaciel Nachman. Dajcie mu dobrą pracę. To jest czło-
wiek, który broni swoich przekonań. Takich ludzi potrzebujemy w nowej
Polsce!
203