Page 199 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 199
i szukając nieobtłuczonych filiżanek. Cała ta krzątanina nie była jednak
w stanie ukryć jej niepokoju. Mieli utracić swoich jedynych przyjaciół
w tym mieście.
Dora zaproponowała Sarze i Jankowi kawę i zaskoczyła ich małym
dzbanuszkiem kupionej na kredyt śmietanki.
– Myślałam, że rano pijecie herbatę – powiedziała Sara.
– Dziś jest szczególny dzień, chcemy, żebyście... żebyście... – odrzekła
cicho Dora.
– Żebyśmy co? Co masz na myśli, Doro? – spytał Janek, unosząc brwi.
– Żebyście wyjechali ze świadomością, że u nas wszystko w porządku.
W normalnych okolicznościach Dora wypowiadała się bardzo skład-
nie, lecz dzisiaj wydawała się Nachmanowi zagubiona. On sam też tak
się czuł. Nie uzewnętrzniał swoich uczuć. Jak mógłby wyrazić swoją
głęboką wdzięczność?
Dora zawinęła Daniela w becik i usiłowała przekonać Anetkę, żeby
włożyła ciepłe rajstopki.
– Nienawidzę ich! – wykrzyknęła mała i wybuchnęła płaczem.
– A nie chciałabyś odprowadzić Janka na stację? – zapytał Nachman.
Uśmiech rozświetlił wykrzywioną buzię i powstrzymał dalsze wrzaski.
– Mogę go trzymać za rękę? – spytała i nadal zapłakana pobiegła
do drzwi, ciągnąc Janka za łokieć. Cała szóstka wsiadła do tramwaju
i dojechała na dworzec na długo przed czasem. Kiedy pociąg ruszył, Janek
otworzył okno przedziału i wystawił głowę. Resztki włosów fruwały
mu wokół głowy, targane wiatrem. Krzyknął coś do Nachmana. Pociąg
przyspieszył. Stukot lokomotywy, gwar na peronie i przenikliwy gwizd
pociągu niemal zagłuszyły jego słowa: „Jak wrócisz do domu, zajrzyj
pod materac!”.
Jednopokojowe mieszkanie, należące przedtem do Janka i Sary,
a teraz do nich, wydawało się dziwnie ciche i duże. Nieobecność ludzi,
którzy udzielili im schronienia i dzielili się z nimi wszystkim, co mieli,
była wyczuwalna. Łódź była jak puste naczynie.
Metalowe łóżko Janka i Sary było schludnie zaścielone cienką, nie-
bieską narzutą; wgłębienie na środku miało kształt ciał poprzednich
właścicieli. Nachman uniósł ciężki materac z końskiego włosia i sięgnął
pod spód. Rozległ się szelest papieru. Co to takiego? Wyciągnął kopertę
i popatrzył na Dorę, stojącą obok w milczeniu. Koperta zawierała gotówkę
i krótki liścik: „Wykorzystajcie to, żeby się urządzić. Bądźcie zdrowi!
199