Page 192 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 192

leżącą w łóżku z zamkniętymi oczami. Wyglądała na osłabioną i wyczer-
          paną. Ile ona teraz waży? Na pewno poniżej pięćdziesięciu kilogramów. Był
          zadowolony, że Anetka zamilkła. Nie chciał obudzić Dory. Podszedł do łóżka,
          zaskoczony świeżutką, białą pościelą. Nie spali w prawdziwych łóżkach od
          pięciu tygodni, a przez ostatnie lata zapomniał już, jak to jest zwinąć się
          w łóżku ze świeżą pościelą. Pogładził czoło żony. Otworzyła oczy.
             – Mama! – Anetka wdrapała się na łóżko. Dora uśmiechnęła się słabo
          i wyciągnęła do niej rękę.
             – Chodź tu, kochanie – powiedziała. Anetka jednak zauważyła małe
          zielone jabłko leżące na nocnym stoliku. – Mamo, mogę zjeść jabłuszko?
             – Tak. Weź sobie.
             Anetka zsunęła się z łóżka i chwyciwszy jabłko, pobiegła naokoło
          łóżka, usiłując zatopić ząbki w twardej skórce.
             – Doro, mamy syna – powiedział Nachman i pocałował żonę w czoło.
             – Wiem – odrzekła, lecz nie potrafił wyczuć, czy gniewa się za jego
          nieobecność.
             – Przepraszam. Nie miałem pojęcia o Rozie.
             Dora wskazała jednak tylko na ścienny zegar naprzeciwko łóżka.
             – Już pora na karmienie, zaraz przyniosą małego. Zabierz Anetkę
          i spróbuj znaleźć dla nas jakieś mieszkanie. Nie mogę... nie mogę wrócić
          do tego schroniska.

                                        * * *

             Nachman w oszołomieniu wyszedł na ulicę. W głowie huczało mu od
          pilnych spraw do załatwienia. Musiał znaleźć dom dla swojej rodziny,
          aby wydostać Dorę z tego schroniska, lecz mimo to jego myśli krążyły
          wokół poszukiwań w rejestrach ocalałych. Anetka ciągnęła go za rękaw,
          chcąc się bawić, co go rozpraszało. Jej szczebiotanie przeszkadzało mu
          w rozwiązywaniu problemów. Nie był nawet pewien, dokąd zmierza;
          właśnie przechodzili obok urzędu miasta.
             Przyszło mu do głowy, że skoro już tu jest, to mógłby równie dobrze
          zarejestrować narodziny syna i otrzymać akt urodzenia. Tak, byłoby to
          coś praktycznego, namacalnego, co dałoby mu czas na zaplanowanie
          następnego ruchu. Dora chciała dać synkowi na imię Dawid po swoim
          ojcu i Nachman zgodził się z jej wyborem. Wydawało się, że nie zrobi to
          zbyt wielkiej różnicy – chłopiec zostanie tym, kim każe mu być prze-


          192
   187   188   189   190   191   192   193   194   195   196   197