Page 187 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 187

policzek i boleśnie go obcierał. Nie znajdowała się już w wagonie, ani też
            w znajomym domu w Kyzyłkyi. To było to miejsce, gdzie miała być ciocia
            Roza, ale jej nie było.
               Usiadła na łóżku i potarła oczy piąstkami.
               – Mamo, mamo! Gdzie jesteś? – zawołała, lecz po chwili odwró-
            ciła głowę i dojrzała mamę zgiętą wpół na rozchwianym krześle obok
            pękatego piecyka. Zaczęła sobie wszystko przypominać. Poprzedniego
            wieczoru przyjechały do Łodzi w porze godziny policyjnej, a jakaś pani,
            która wyglądała jak stara czarownica, zatrzasnęła im drzwi przed nosem,
            mówiąc, że ciocia Roza już tu nie mieszka. Potem mama znalazła tę dużą
            panią ze strzelbą na ramieniu, a ona była miła i pozwoliła im przenoco-
            wać w stróżówce na swojej metalowej leżance.
               – Mamo, czemu jęczysz? – Anetka chciała wdrapać się mamie na
            kolana i objąć ją za szyję.
               – Nie teraz, Anetko, daj mi parę minut. Niedługo poczuję się lepiej –
            odrzekła mama dziwnym głosem, jakby nie mogła oddychać. Anetka
            wybuchnęła płaczem. Radziecka strażniczka otworzyła drzwi i natych-
            miast zorientowała się, co się dzieje.
               – Wasz mładieniec prichodit! 72
               – Nie mam pojęcia... dokąd iść – udało się Dorze wydusić pomiędzy
            skurczami.
               – Niedaleko jest schronisko dla żydowskich uchodźców. Mają tam szpital.
               Mama Anetki jęknęła i zamknęła oczy.
                               73
               –   Gdie wasz muż?  – spytała strażniczka.
               – Został na stacji w Oświęcimiu, próbował wsiąść do pociągu z naszym
            workiem soli. Tylko to ze sobą przywieźliśmy.
               Kobieta uniosła brwi.
               – Nie pozwolili mu wsiąść z nami do pociągu pasażerskiego. Pociągi są
            zbyt... – Wyjaśnienia przerwał kolejny krzyk. – …zbyt zatłoczone. Udało
            mu się tylko wepchnąć mnie z córeczką.
               Wydawało się, że męka nieszczęsnej kobiety i szlochania dziewczynki
            rozsadzą za chwilę maleńką stróżówkę.




            72   Wasz mładieniec prichodzit (ros.) – Dziecko się rodzi!
            73   Gdie wasz muż? (ros.) – Gdzie pani mąż?

                                                                         187
   182   183   184   185   186   187   188   189   190   191   192