Page 165 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 165

– A kto by miał na to czas? – odpowiadała za każdym razem.
               Odkrycie po jej śmierci kilku luźnych stron z pisanego przez nią
            pamiętnika było więc ogromnym zaskoczeniem. Ojciec znalazł kartkę
            z jej notatnika, na której wspominała o zapiskach, które wrzuciła
            do pieca. „Kto będzie chciał czytać wszystkie te osobiste bzdury?” –
            pisała. „Przez tyle lat o tym nie mówiłam, po co miałabym teraz się
            wywnętrzać?”. Jej słowa zabolały mnie i rozgniewały. Brzmiało to,
            jakby miała popełnić samobójstwo. Co ukrywała przez te wszystkie
            lata?
               Wiedziałam, że ogromnie pragnęła być pisarką, lecz pisanie po polsku,
            w języku, w którym władała najpłynniej, nie wchodziło w grę. Pisała po
            polsku jako nastolatka, a nawet otrzymała przed wojną uznaną nagrodę
            Janusza Korczaka. Lecz w Ameryce upierała się, aby pisać po angielsku,
            choć jej znajomość tego języka pochodziła jedynie z kursów wieczorowych
            w miejscowym liceum oraz z lektury słownika. „Angielski jest o wiele
            bogatszym językiem. Można w nim dokładnie wyrazić całą gamę emocji”
            – mówiła, żądając, abym znajdowała dla niej coraz to nowsze wydania
            słowników polsko-angielskich. Ostatecznie odnaleźliśmy z ojcem kil-
            kanaście luźnych stron jej rękopisu w różnych szufladach i teczkach.
            Były pełne filozoficznych rozważań, które później wydaliśmy w postaci
            niewielkiej broszurki. Nie mogłam sobie wyobrazić, kiedy mama miała
            czas na pisanie. Praca w fabryce po dziewięć godzin dziennie, potem
            godzinny powrót metrem do domu i przygotowywanie kolacji dla rodziny
            – nie było już zbyt wiele czasu na cokolwiek innego. Pamiętam jednak,
            że miała kłopoty ze snem. Czyżby pisała nocami, kiedy słyszeliśmy, jak
            krąży po kuchni?

                                          * * *

               Zanim Anetka skończyła dwa lata, potrafiła już w paru skokach
            pokonać krótką żwirową ścieżkę dzielącą ich mieszkanie od biura ojca.
            Dora ledwie mogła za nią nadążyć. Druga ciąża powodowała uciążliwe,
            męczące nudności. Musiała czujnie pilnować dziecka, ponieważ ścieżka
            biegła wzdłuż torów kolejowych, którymi dowożono wagonami glinę
            na cegły. Trafiała do ładowni, zanim nie połknęły jej wiecznie rozpa-
            lone piece. Widok małej dziewczynki z czerwoną kokardą we włosach
            w tym ponurym przemysłowym otoczeniu nieodmiennie zadziwiał Dorę.


                                                                         165
   160   161   162   163   164   165   166   167   168   169   170