Page 161 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 161
man jednak nie miał o tym pojęcia. Wiedział tylko ze strzępów wia-
domości z trzeciej ręki, że jeszcze nie jest dość bezpiecznie, aby wracać
do Polski.
* * *
Mała wierciła się w metalowej wanience i rozchlapywała wodę po
całym stole. Z jej różanych usteczek wydobywało się radosne gruchanie.
Dora ledwie mogła utrzymać śliskie rączki i nóżki, baraszkujące w wodzie
jak małe rybki. Kąpanie dziecka było równie radosne, co wyczerpujące.
Dora nigdy dotąd nie doświadczyła rodzicielstwa i była zdumiona, że
może być tak przyjemne. Było to cenne doświadczenie i cieszyła się
nim każdego dnia, jakby córeczka była darem od bogów. Wiedziała, że
Nachman podziela jej odczucia: zawsze wyrywał się do pomocy przy
dziecku.
Ich jednopokojowe mieszkanko nie było luksusowe, lecz szczęście
wypełniało je aż po brzegi. Żadne z nich nie przywiązywało wagi do
dóbr materialnych, więc nie przeszkadzało im skąpe i wysłużone ume-
blowanie. W pokoju i tak ledwie było miejsce na kołyskę, którą Mendel
zmajstrował ze znalezionych gdzieś desek. Był to cały ich świat. Gdyby
tylko mogli jeszcze zdobyć dość pożywienia dla siebie i dla dziecka,
a potem wrócić do domu, wszystko byłoby dobrze.
Węgiel na opał był wydzielany bryłka po bryłce, więc trudno było się
ogrzać, kiedy szalały zimowe wichry. Żywność była racjonowana – rzadko
kiedy szli spać z pełnymi żołądkami, lecz Dora utrzymywała izdebkę
w nienagannej czystości. Szorowała drewnianą podłogę tak często, iż
obawiała się, że się zetrze. Kiedy było jeszcze ciepło, podczas dalekich
wypraw na targ w miasteczku zbierała polne kwiaty i stawiała je na
parapecie. Uwielbiała oglądać je na tle fioletowych cieni gór. W czajniku
zawsze gotowała się woda. Unosząca się para nadawała ich pokoikowi
domową atmosferę, a gorący płyn zmniejszał nieco głód. Po codziennej
walce o przetrwanie w Ucz-Korgon życie w Kyzyłkyi stanowiło zdecy-
dowaną poprawę. Niezachwiane przekonanie Nachmana, że to znak,
iż wszystko wkrótce odmieni się na lepsze, może nawet w tym roku,
wpływało uspokajająco na Dorę.
Na zewnątrz nie było żadnych drzew ani krzewów. Cały teren miał
surowy, przemysłowy charakter. Ziemia była pokryta szutrem i asfaltem.
161