Page 157 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 157
dopasowanych sztuk używanej odzieży na bazarze. Nachman pożyczył
żelazko, aby wyprasować koszulę. Było tak ciężkie, że z trudnością je
podnosił, kiedy gospodyni napełniła je gorącym węglem drzewnym.
Dora włożyła granatową sukienkę, która tak podobała się Nachmanowi,
gdy po raz pierwszy się spotkali. Spojrzawszy w lusterko zauważyła, że
przerzedziły jej się włosy. Jak to możliwe? W Warszawie były takie bujne.
Westchnęła i wpięła w nie po obu stronach głowy dwa małe szylkretowe
grzebienie, swój jedyny luksus. Uszczypnęła się w zapadnięte policzki,
aby nadać im zdrowszy wygląd.
Spieszyli się, aby zdążyć przed upałem, który panował od wielu dni.
Schodzili z zakurzonej drogi, kiedy mijały ich osły i dromadery obła-
dowane towarem. Przydrożne stragany z jedzeniem pachniały bara-
nim tłuszczem. Pilnujący piekącego się mięsa Uzbecy stali w chmurach
ostrego, słodkawego dymu miejscowych papierosów. Nachman dostrzegł
spóźniony mak kwitnący przy drodze i zerwał go dla narzeczonej. Przy-
pięła go do sukienki z wyraźną przyjemnością – była to jej jedyna ozdoba.
Żadne z nich nie wyobrażało sobie ślubu jako wielkiego wydarzenia.
Nie mieli pieniędzy nawet na kieliszek wina. Co tu mówić o winie, nie mieli
nawet kieliszka! Nie sądzili jednak, że czeka ich zupełnie pozbawiona
emocji biurokratyczna procedura. Korpulentna kirgiska urzędniczka
poprowadziła ceremonię pod wąsatym obliczem i wszystkowidzącym
spojrzeniem Stalina. Jej tęgie ciało było owinięte szalem nawet w ten
upalny dzień; na nogach miała czarne skórzane oficerki. Prawie na nich
nie patrząc, wyciągnęła pulchną rękę. „Macie, wypełnijcie ten formularz”
– powiedziała sztywno. Nachman wypisał ich nazwiska najstaranniej
jak potrafił i oddał formularz urzędniczce. „Pięć rubli” – oświadczyła
z całą powagą radzieckiego państwa, po czym ostemplowała arkusik
cieniutkiego papieru i było po wszystkim – zostali oficjalnie poślubieni.
Z ulgą opuścili niewielki drewniany budynek zalatujący pleśnią.
* * *
Niedługo po ślubie los rzucił Nachmana i Dorę jeszcze dalej na połu-
dnie. Odległość od ich domów w Polsce wzrosła do niemal pięciu tysięcy
kilometrów. Przeprowadzili się do miejscowości Kyzyłkyja, położonej na
południe od Ucz-Korgon, na skraju Doliny Fergańskiej, kiedy dowiedzieli
się, że mieszka tam więcej ludzi. Mieli nadzieję, że w miasteczku o lepiej
157