Page 156 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 156
siły i codziennie trochę dłużej gawędziła z rosyjską pielęgniarką. Zafa-
scynowana nią pielęgniarka przynosiła Dorze dodatkowe porcje rzadkiej
zupy, a czasami przemycała dla niej w kieszeni fartucha kromkę chleba.
„Masz, weź to, weź” – namawiała Dorę, ta zaś zawsze odpowiadała:
„Nie jestem głodna, zabierz to do domu, dla dziecka”.
Dora, nadal bardzo słaba, przyjmowała teraz przychylniej starania
Nachmana. Stawał się jej prawdziwym przyjacielem i wiedziała, że
gdyby nie on, mogłaby nie przeżyć tyfusu. Była zauroczona jego głosem
i determinacją, aby być jej trubadurem w czasach, gdy nic nie mogło
oderwać ich myśli od dręczącego głodu. Piosenki w jidysz przypomi-
nały jej o dzieciństwie i życiu w Warszawie, które teraz wydawały się
czymś z innego świata. Wkrótce czar uroku Nachmana zaczął działać
i Dora zdała sobie sprawę, że kocha go tak samo jak jego śpiew. Kiedyś
postanowiła, że będzie kobietą wolną, nieobciążoną mężczyzną i jego
potrzebami, lecz nie mogła się oprzeć błękitnym oczom Nachmana ani
jego pięknemu głosowi.
Nachman był w euforii, kiedy wczesną wiosną 1942 roku Dora zgo-
dziła się go poślubić. Każde z nich pragnęło podzielić się dobrą nowiną
z rodziną w Polsce, lecz nie było kanałów komunikacji. Nadal szalała
wojna. Meksyk wypowiedział wojnę państwom Osi, generał Eisenho-
wer przybył do Londynu, aby objąć stanowisko głównodowodzącego sił
amerykańskich w Europie, trwało oblężenie Leningradu, a na Zachód
zaczęły docierać wieści, że Hitler stosuje gaz do zabijania Żydów depor-
towanych na Wschód. Żadna z tych informacji nie przedostała się jednak
na odległe tereny Azji Centralnej, gdzie uchodźcy trwali w izolacji jak
jakieś nieznane plemię.
Nachman czuł, że pomimo rozdzielenia z rodziną i wszystkich niedo-
godności, jakie musiał cierpieć jako uchodźca, związek z Dorą zwiastuje
koniec niedoli i że z nią u boku będzie w stanie zaakceptować niemal
wszystko. Dora jednak nie chciała być tradycyjną żoną. Nachman rów-
nież tego nie chciał. Pragnął, aby była dokładnie tą osobą, jaką znał:
towarzyszką duchową i równoprawną partnerką.
Dzień ich ślubu w początkach czerwca zapowiadał się pięknie. Jeszcze
zanim wyruszyli do urzędu, temperatura wzrosła do dwudziestu sześciu
stopni. Było sucho, a silny wiatr znad Doliny Fergańskiej przynosił zapach
traw i dymu. Państwo młodzi ubrali się starannie w najmniej znoszone
ubrania, nie mając przy tym wielkiego wyboru. Kupili tylko kilka nie-
156