Page 149 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 149

– Znasz Ojfn pripeczik? – zapytał. Piosenka Na przypiecku opowiada
            w ciepłym tonie o rabinie uczącym dzieci hebrajskiego alfabetu, a na
            końcu przypomina o tragediach narodu żydowskiego. Nagle Nachman
            zaczął się zastanawiać, czy to dobry wybór.
               – Kto by tego nie znał? – na twarzy Dory wykwitł uśmiech.
               Dźwięczny głos Nachmana wypełnił pokój. W oczach Dory pojawiły
            się łzy; Nachman uznał, że wyglądają jak klejnoty.
               – Zastanawiam się, gdzie on teraz jest – szepnęła cichutko, jakby nie
            chciała, aby ktokolwiek usłyszał jej pytanie lub na nie odpowiedział.
               – O kim myślisz, Doro?
               – O moim bracie Nechemii. Był najlepszym uczniem w chederze. Gdzie
            on teraz jest? Gdzie oni wszyscy są, moja mama i młodsze siostry?
               – Doro, wszyscy myślimy o tych, których zostawiliśmy, których nie
            mogliśmy przekonać, żeby uciekali z nami. Kto wie? Może mieli więcej
            szczęścia niż my.
               Zapadła cisza. Nachman wyobraził sobie swoich krewnych rozma-
            wiających przy obiedzie i chichoczące dzieci. Nie, tak nie mogło być.
            W jego umyśle pojawiła się teraz scena ich aresztowania, być może tak
            samo nieoczekiwanego jak w jego przypadku: walenie do drzwi kol-
            bami karabinów, owczarki niemieckie rwące się ze smyczy, krzyki Balci,
            przerażona buzia Esterki. Potrząsnął głową, aby pozbyć się tego obrazu.
            Usiłował przypomnieć sobie najweselszą piosenkę ze swojego encyklo-
            pedycznego repertuaru, aby poprawić nastrój, lecz oboje pogrążyli się
            we wspomnieniach do tego stopnia, że nie mogli już tego znieść.
               Nieoczekiwanie Dora wstała, wygładziła cienką bawełnianą narzutę
            i wyrównała zagłębienie w materacu w miejscu, gdzie siedziała. Podeszła
            do bieliźniarki i wyciągnęła z szuflady szal.
               – Chodźmy na spacer – zaproponowała.
               Wtedy właśnie rozległo się pukanie do drzwi. Nachman otworzył
            i weszła Rachela, wnosząc ze sobą powiew wiosny.
               – Co robicie? – zapytała.
               – Wybieramy się na spacer. Może pójdziesz z nami, Rachelo? – odrzekł
            Nachman, lecz ona wzruszyła tylko ramionami. Usiadła w milczeniu
            na swoim łóżku, wpatrując się w dalekie, ośnieżone góry i pola czerwo-
            nych maków rosnących w ich cieniu. Znowu była w jednym ze swoich
            mrocznych nastrojów. Nachman zauważył, że od czasu jego pojawienia
            się kobietom było wyraźnie trudno poradzić sobie z nową sytuacją.


                                                                         149
   144   145   146   147   148   149   150   151   152   153   154