Page 145 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 145
– Jakie dziewczyny? Nie bądź taki tajemniczy!
– W wiosce jest grupa dziewczyn, które niedawno przyjechały z jakie-
goś łagru na Syberii – odrzekł Mendel, przesuwając ręką po szczecinie
na policzkach, jakby myślał o goleniu.
– Założę się, że myślą tylko o tym, żeby się rozgrzać – powiedział
Jack, uśmiechając się od ucha do ucha.
* * *
Nachman, Jack i Mendel myli się kolejno pod zardzewiałym kranem
we wspólnej łazience na korytarzu. „Pospiesz się!” – krzyczał Mendel,
stukając do drzwi. „Woda się skończy, zanim będzie moja kolej”. Nach-
man wytarł zaparowane lusterko nad umywalką i starannie przyczesał
rzednące włosy. Owinąwszy się ręcznikiem, wrócił do pokoju. Wyszukał
swoją najczystszą koszulę, włożył ją schludnie w spodnie i wygładził
nogawki. Potem wyłowił starą szmatkę z pudełka stojącego pod łóżkiem
i wyczyścił nią swoje znoszone brązowe buty. Przed wojną był znany
wśród przyjaciół z wypolerowanych na błysk butów, lecz teraz nie mógł
zrobić nic więcej.
Cała trójka udała się na zakurzoną uliczkę, gdzie kobiety mieszkały
razem w małym mieszkanku na parterze. Otwarte rynsztoki po obu
stronach uliczki wydzielały kwaśny fetor. Jakieś obdarte dzieci bawiły
się piłką, a kiedy wpadła do ścieku, zaczęły się hałaśliwie wykłócać, jak
ją odzyskać. Niski budynek z cegły wyglądał surowo, jak część fabryki.
Ze względu na ogromną liczbę uchodźców przybywających do Samar-
kandy mieszkania były zatłoczone i nie zawsze zapewniały odpowied-
nie warunki. Nachman zapukał do drzwi; jego towarzysze stali tuż
za nim.
– Wejdźcie, drzwi są otwarte – powiedziała kobieta o ciemnobrą-
zowych włosach i wielkich, orzechowych oczach. – Mam na imię Dora
– dodała, po czym wskazała na swoje współlokatorki, Rachelę i Itkę, sie-
dzące nieśmiało na metalowych łóżkach pod oknem. Pokój był niewielki,
lecz panowała w nim domowa atmosfera: w trochę nieszczelnych oknach
lekko powiewały siatkowe firanki, a na stole leżała tkanina z oriental-
nym wzorem. Imbryk z herbatą i cienko pokrojone kromki chleba na
tacy świadczyły o tym, że gospodynie oczekują gości. Po niezgrabnym
przedstawieniu się i wymianie uścisków dłoni Itka zeskoczyła z łóżka
145