Page 138 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 138

a jeśli dotarł do celu, to czy nie rozwścieczy władz. W międzyczasie
          wstrzymaliśmy pracę.
             Kiedy podczas apelu więźniowie otrzymali przydziały pracy, wszyscy
          odmówili. Nikt nie poszedł tego dnia do pracy. Pilnujący nas żołnierze
          musieli być w szoku. Zaczęli strzelać w powietrze, co sprawiło, że brygady
          cieśli zmieniły zdanie. Przez pierwsze dwa dni strajku tylko oni chodzili
          do pracy. Byli to postawni mężczyźni, potrzebowali pełnych racji żywie-
          niowych. Pozostali nie dostali nic do jedzenia. Po dwóch dniach cieśle
          przyłączyli się do nas i również odmówili pracy.
             W międzyczasie pracownicy biura zarządu słali do centrali raporty,
          że wszystko w porządku i wszystkie normy są wypracowywane. Oczy-
          wiście były to same kłamstwa. Kontynuowaliśmy strajk i spędzaliśmy
          czas, leżąc na pryczach, marząc o chlebie, zbyt słabi, aby robić cokolwiek
          innego. Naczelnik ani żołnierze nie mogli jednak nic zrobić. W więzieniu
          mieściło się zaledwie kilkunastu ludzi. Po kilku tygodniach, ku naszemu
          zdumieniu, rozległ się warkot silników kilku pojazdów. Ci, którzy mieli
          dość siły, wyszli na zewnątrz, aby zobaczyć, kto przyjechał. Po obozie
          szybko rozeszła się wieść, że to komisja z Moskwy przybyła badać nasze
          zarzuty.
             Komisja składała się z ośmiu enkawudzistów w skórzanych płasz-
          czach, w tym jednej kobiety. Zwołali generalne zebranie wszystkich
          więźniów. Nakazali również, aby stawił się na nim naczelnik, jego
          żona i inni pomocnicy. W baraku rozległ się pełen oczekiwania szmer,
          kiedy oficjele zasiadali do stołu. Naczelnik wraz z żoną i pomagierami
          stali ze spuszczonymi głowami, unikając naszych złowrogich spoj-
          rzeń. Lewin, wybrany przez nas na rzecznika, opisał wszystko, co się
          działo w obozie. Poprosił, abyśmy podnieśli koszule i pokazali wysta-
          jące żebra i ślady po ukąszeniach wszy. Wskazał na przeciekający sufit.
          Potem podał liczbę zmarłych, chorych i osadzonych w izolatce. Szef
          komisji spurpurowiał na twarzy. Walnął pięścią w stół i wrzasnął do
          naczelnika: „Coście zrobili tym ludziom? Mówcie! Co?”. Nie uzyskaw-
          szy odpowiedzi, jeszcze raz wykrzyczał pytanie. Nie mogłem uwie-
          rzyć, że radziecki urzędnik staje po naszej stronie. Wydał rozkaz, że nie
          musimy już chodzić do pracy i mamy natychmiast otrzymać pełne racje
          żywnościowe.
             Po tygodniu przyjechała następna komisja, tym razem lekarska, aby
          sprawdzić stan zdrowia wszystkich więźniów. Podzielono nas na trzy


          138
   133   134   135   136   137   138   139   140   141   142   143