Page 136 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 136
Niedługo później obudziły mnie głosy Rosjan. Wiedziałem, że to NKWD
przyszło sprawdzić, co się dzieje w pace. Już po mnie – pomyślałem.
Teraz mnie zaaresztują. Zeskoczyłem z pryczy i przekradłem się do paki.
Ku mojemu zdziwieniu był tam Wajnsztok, pogrążony w głębokim śnie.
Nie mam pojęcia, w jaki sposób dowiedział się o patrolu, ani też kiedy
wymknął się z baraku i wrócił do celi. Niewątpliwie potrafił lepiej niż
inni przechytrzyć system.
– Tak samo jak ty.
– Cóż, być może. Ale odmówiłem wykorzystywania stanowiska w Opa-
lisze. Ludzie byli tam tak głodni, że zakradali się w nocy do kuchni, żeby
szukać resztek jedzenia w śmietniku. Podejrzewam, że sam mógłbym
poprosić kucharzy o dodatkową porcję dla siebie. Na pewno bym ją dostał,
przecież wiedzieli, jaką pełnię funkcję, ale nigdy w życiu nie poprosiłbym
o coś, czego nie mogliby dostać inni.
David otworzył nowe, oszklone drzwi i wszedł na werandę z resztkami
trawy poprzyklejanymi do dżinsów i butów.
– Jak się macie? Mogę dostać herbaty?
– Jasne, że możesz, tylko nie roznieś tej trawy po całym domu –
powiedziałam.
– Davidzie, po herbacie wybierzmy się na spacer do Manor Park –
zaproponował ojciec.
– Dobrze. Dzień jest piękny, nie zmarnujmy go – odrzekł David z uśmie-
chem.
Prywatny park, położony na skraju Long Island Sound, niecałe dwa
kilometry od naszego domu, był perłą hrabstwa Westchester. Były tam
malownicze, kręte ścieżki, altanki i wspaniałe widoki na cieśninę. Było
to najulubieńsze miejsce mojej matki, a wyprawy tam nigdy nam się nie
znudziły.
David wszedł do domu, żeby doprowadzić się do porządku, zaś ojciec
podjął swoją opowieść.
– Duszne letnie miesiące ustąpiły miejsca wiatrom jesieni i spada-
jącej temperaturze. Panowało przejmujące zimno. W barakach hulały
przeciągi; szerokie szpary pomiędzy źle zbitymi deskami sprawiały,
że płócienne koce były bezużyteczne. Nie było ogrzewania, gdyż klika
naczelnika, jego żony i ich rosyjskich kumpli zagarniała wszystkie
dostępne fundusze dla siebie. Nasze ubrania były tak nieodpowiednie,
że bezustannie drżeliśmy z zimna, uderzaliśmy dłonią o dłoń i obejmo-
136