Page 127 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 127

* * *


               Przez kilkanaście dni nie spisywałam nagranych opowieści ojca
            i bardzo mi było pilno wrócić do tej pracy, lecz wzywały mnie obowiązki
            zawodowe. Praca na stanowisku starszego wiceprezesa do spraw edukacji
            w Wildlife Conservation Society rozrosła się do rozmiarów, których nie
            potrafiłabym sobie wyobrazić, przyjmując przed ponad trzydziestu laty
            posadę instruktorki. Bardzo lubiłam organizować programy edukacyjne
            dotyczące ochrony dzikich zwierząt w setkach szkół w Ameryce, a także
            w odległych częściach świata: w Chinach, Papui-Nowej Gwinei, na Kubie,
            w Belize, Indiach i Bhutanie. Nadzorowałam teraz kilkudziesięcioosobowy
            personel, składający się z nauczycieli, metodyków, osób opracowujących
            programy, opiekunów zwierząt w Dziecięcym Zoo oraz kuratorów do
            spraw nauczania pracujących w trzech innych ogrodach zoologicznych
            należących do WCS oraz New York Aquarium. Była to ogromna odpowie-
            dzialność, ale ja czułam się, jakbym wygrała los na loterii. Uważałam, że
            mam najwspanialszą pracę na świecie – wypełnioną narodzinami egzo-
            tycznych zwierząt, podekscytowanym paplaniem dzieci na wycieczkach
            w zoo i podróżami do miejsc, gdzie przyroda była jeszcze nieskalana.
               Tego wieczoru musiałam dokończyć wypisywanie rocznych ocen
            pracowniczych. Akurat ten element mojej pracy nie sprawiał mi przy-
            jemności. Jeśli to skończę, to nagrodą będzie słuchanie opowieści taty
            – obiecywałam sobie. Uważnie studiowałam każdą ocenę, kolejny raz
            porównując ją z pozostałymi. Jeden punkt mniej lub więcej mógł zade-
            cydować o wysokości podwyżki pracownika. Wszyscy ciężko pracowali,
            a zarabiali mało – tradycja w nienastawionych na zysk instytucjach
            edukacyjnych. Gdybym mogła, dałabym im wszystkim takie same
            podwyżki.
               Kiedy wróciłam do spisywania nagrań, było już po wpół do jede-
            nastej. Obiecałam sobie po cichu, że przed północą będę już w łóżku,
            lecz wiedziałam, że tak się nie stanie. Gdy tylko nacisnę klawisz „play”,
            przeniosę się do czasów drugiej wojny światowej i będę towarzyszyć ojcu
            w jego podróży. Buszując w szufladach w poszukiwaniu nowego długo-
            pisu, natrafiłam na stos podłużnych kartek do notatek zapełnionych
            pismem ojca. Co to takiego? Jedno spojrzenie i już wiedziałam. Ojciec
            nałogowo sporządzał listy. W szufladzie znajdowały się listy książek,
            które przeczytał od połowy lat dziewięćdziesiątych. Przeglądając zapiski,


                                                                         127
   122   123   124   125   126   127   128   129   130   131   132