Page 115 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 115
Bundowiec? Szpiegiem? Ale Szlomo nie był jedyny. Złapali wtedy wielu
bundowców. Wiesz, jak komuniści kochają socjalistów. Czyż nie chcieliby
pozbyć się nas wszystkich?
Ironiczny ton świadczył o głębi jego bólu. Opanował się po chwili;
wyglądał na zażenowanego faktem, iż okazał tyle emocji przy obcym
człowieku. Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu, słuchając poświ-
stywania samowara.
– Dobrze, chawer Rawin, bardzo się cieszę, że pana poznałem. Mam
nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.
Po tych słowach uścisnąłem mu dłoń i wyszedłem.
Po tygodniu spędzonym w Białymstoku udałem się dalej, do mia-
steczka Kobryń, które dziś należy do Białorusi. Od początku XVIII wieku
Kobryń przechodził z rąk do rąk pomiędzy Rosją, Litwą, Polską i Niem-
cami, lecz w 1939 roku znalazł się w granicach Związku Radzieckiego
i stanowił duże skupisko ludności żydowskiej.
Tak jak od początku planowałem, moim pierwszym zadaniem było
odnalezienie Reznika, dawnego nauczyciela z Łodzi. To Roza podsunęła mi
ten pomysł i byłem jej za to wdzięczny, ponieważ zapomniałem, że Reznik
przeprowadził się do Kobrynia. Wiedziałem, że spotkam tu kogoś, kto
szczerze ucieszy się, że uciekłem i powita mnie z otwartymi ramionami.
Tak właśnie było pomiędzy nauczycielami i uczniami w mojej szkole.
Zbliżając się do ulicy, na której mieszkał, czułem narastającą radość.
Miło było spotkać się z bratem Szlomo, lecz to nie to samo, co spotkać
się z nauczycielem, który wywarł na mnie tak ogromny wpływ.
Odnalazłem mały domek i zapukałem do drzwi. Spodziewałem się
charakterystycznego dla Reznika niedźwiedziego uścisku. On jednak
cofnął się od drzwi i powiedział dziwnym tonem:
– Nachman? To naprawdę ty? Co cię tu sprowadza?
– Jestem uchodźcą, jak tysiące innych, których na pewno widział
pan w mieście. Jak się pan ma? – odrzekłem.
Obrzucił mnie spojrzeniem od stóp do głów, jakbym był kimś obcym
i powiedział:
– Nic nie jest dzisiaj takie proste. Jestem zajęty, nie mam teraz czasu
na gości.
Poczułem się, jakby uderzył we mnie powiew arktycznego powietrza.
To nie był człowiek, którego znałem.
– Przepraszam za najście – powiedziałem.
115