Page 113 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 113

w osłupieniu. Był to surrealistyczny widok. Ich wesoły nastrój, tak bar-
            dzo kontrastujący z atmosferą w innych częściach Polski, z pewnością
            odzwierciedlał ich ulgę z dotarcia na drugi brzeg Bugu, pozostający
            w rękach rosyjskich „wyzwolicieli”.


                                           * * *

            2006

            Zaraz po kolacji zeszłam do naszego biura mieszczącego się w piwnicy,
            aby dalej odsłuchiwać i spisywać nagrania z płyt CD. Co jakiś czas zatrzy-
            mywałam się przy jakimś słowie w jidysz, dla którego nie znajdowałam
            zadowalającego odpowiednika w języku angielskim, i chichotałam przy
            jedynych w swoim rodzaju wyrażeniach, zawierających w sobie tyle
                                              51
            emocji: A broch! A gezunt ojf dajn kop!  Trudno się dziwić, że mój ojciec
            kochał jidysz bardziej niż jakikolwiek inny język.
               Przypomniałam sobie tamtą rozmowę na plaży pod koniec lat dzie-
            więćdziesiątych, słuchając jeszcze raz nagranej na płycie opowieści ojca
            o ucieczce z Polski. Zatrzymałam na chwilę nagranie, zostawiając go na
            ulicy w Siemiatyczach. Zebrawszy myśli, usiłowałam wyobrazić sobie
            mojego towarzyskiego, zawsze otoczonego przyjaciółmi tatę, samotnego
            pod osłoną nocy, próbującego trafić w bezpieczne miejsce. O czym wów-
            czas myślał? Czy odczuwał gorycz, że nie zdołał przekonać do wyjazdu
            ani jednej osoby z rodziny? Bolała go rozłąka z Jadwigą? Czuł się winny,
            że musieli się rozdzielić z Adkiem i Reginą podczas przeprawy? Martwił
            się, że wpadnie w pułapkę? Czy choć przez chwilę myślał o tym, żeby
            zawrócić? Jeżeli był wówczas taki sam jak w późniejszym życiu, to byłam
            całkiem pewna, że nie myślał o śmierci. Wydawało się, że śmierć nigdy
            nie pojawiała się na jego radarach. Nie należał do ludzi, którzy mówią
            o swoich uczuciach. Nigdy taki nie był. Jedyny znaczący szczegół, na
            jaki sobie pozwolił, to komentarz: „braterska miłość Rosji była wielkim
            kłamstwem”. Stwierdzenie to nie było łzawe, oddawało raczej jego poczu-
            cie zdrady i rozczarowania. Chciałam dowiedzieć się dokładnie, jakie
            wydarzenia sprawiły, że to powiedział. Nacisnęłam przycisk „start”.




            51    A broch! A gezunt ojf dajn kop! (jid.) – Nieszczęście! Niech Bóg cię zdrowiem obdarzy!

                                                                         113
   108   109   110   111   112   113   114   115   116   117   118