Page 107 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 107

– Tinku – spytałam zatroskana – czy ty w ogóle się dobrze bawiłeś?
               – Jasne.
               Autokar ruszył. Wkrótce rozmowy umilkły; wycieczkowicze szykowali
            się do czekającej nas długiej drogi.
               – Wiesz – odezwał się tata, kiedy ostatnie ze starszych kasyn zniknęło
            nam z oczu – ryzykuję tylko wtedy, gdy jest to konieczne.

                                           * * *

               Po wyjściu z bramy domu Jankiela Nachman przyspieszył kroku
            i ruszył w kierunku dworca kolejowego. Ulice zdążyły wypełnić się już
            życiem. Wielu przechodniów niosło tobołki. Nachman zastanawiał się,
            czy oni również podjęli decyzję o jak najszybszym wyjeździe. Wkrótce
            wmieszał się w tłum i zniknął wśród Polaków. Jego wygląd w niczym
            się nie wyróżniał. Pogwizdując pod nosem, doszedł do stacji. Spojrzał
            na kieszonkowy zegarek, najcenniejszy przedmiot należący niegdyś do
            jego ojca. Był spóźniony. Nigdzie nie było widać Adka i Reginy, przyjaciół,
            których miał nadzieję spotkać. Czy będzie musiał wyruszyć w podróż
            samotnie?
               Nie mając innego wyboru, wsiadł do pociągu. Zamiast skierować się
            bezpośrednio na wschód, w stronę granicy, przejechał sto dwadzieścia
            kilometrów na zachód do Kalisza.

                                           * * *

               Ale dlaczego? – zastanawiałam się, po raz kolejny słuchając nagrania
            ojca i nie mogąc zrozumieć niektórych decyzji, podejmowanych przez
            niego w owym czasie. Może jedyny pociąg, do którego mógł wsiąść, jechał
            do Kalisza. Może siedział w kącie przedziału, a w żołądku czuł narastający
            strach, że w każdej chwili ktoś rozpozna w nim Żyda. Prawdopodobnie
            nie zwracał niczyjej uwagi ze względu na swoje blond włosy i niebieskie
            oczy. Mogłam tylko się domyślać. Zbeształam się w myślach za brak
            czujności, kiedy tata jeszcze żył; nie zadałam mu wówczas pytań, które
            kłębiły mi się w głowie. Przez lata słuchania jego opowieści w mojej
            wyobraźni ukształtowała się uproszczona wersja mapy owej ucieczki.
            Przypomniałam sobie, jak podczas jednej z moich dorocznych zimowych
            wizyt na Florydzie miałam niewzruszony plan, aby wydostać od taty


                                                                         107
   102   103   104   105   106   107   108   109   110   111   112