Page 85 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 85

– Kto to zrobi, panie doktorze? – zaniepokoił się mężczyzna.
                    – Ktoś to musi zrobić. Przecież inaczej nikt stąd tych zwłok nie zabierze!
                  – zdenerwował się sanitariusz.
                    Zrozumiał, że mając psychicznie chorą żonę, mężczyzna do pracy iść
                  nie może i w ogóle nie może ruszać się z domu.
                    –  Dobrze.  Niech pan jutro zostanie cały  dzień przy  żonie. Pogoto-
                  wie zawiadomi Wydział Administracyjny. Przyślą karawan. Myślę, że jutro
                  przyjdzie także psychiatra... Do widzenia panu. Dziękuję za prześcieradło...
                  Postaramy się je odesłać...
                    Nazajutrz po skończonym dyżurze nie poszedł jak zwykle do domu, by
                  się trochę przespać, lecz prosto do szpitala. Trochę z ciekawości, trochę,
                  by z miejsca zażegnać burzę. Wiedział, że to, co zrobił, było niedopuszczalne.
                    W izbie przyjęć zapytał o małą Reiserównę, którą pogotowie w nocy
                  przywiozło do szpitala.  Nic  dokładnego  nie potrafili mu powiedzieć.
                  Udał się na pierwsze piętro, do lekarza miejscowego. Ten, gdy tylko go
                  zobaczył, nic nie mówiąc wręczył mu odpis raportu, jaki zamierzał wysłać
                  do Wydziału Zdrowia.
                    – Szpital broni się przed zawszeniem i jakoś się to nam udaje, a ty jakby
                  nigdy nic przysyłasz dziecko tak zawszone, że starczyłoby na obdzielenie
                  trzech szpitali.
                    – Oglądałeś dziecko?
                    – Oglądałem dzisiaj rano.
                    – Żyje?
                    – Żyje i, co dziwniejsze, będzie żyło. Wyjdzie chyba z tego.
                    – Gdyby trzeba było czekać do rana, aż przyjedzie ekipa sanitarna,
                  i gdyby ekipa sanitarna dopiero po odwszeniu skierowała dziecko do szpi-
                  tala, jak ci się zdaje – byłoby jeszcze żywe?
                    – Wiesz dobrze, że to nie jest argument. W getcie nie można uprawiać
                  filantropii, i to kosztem całego szpitala...
                    – Wysyłaj ten raport, gdzie chcesz. Wiem, że gdybyś był na moim
                  miejscu, zrobiłbyś to samo.
                    Było dwóch lekarzy miejscowych. Ten, z którym rozmawiał, cieszył się
                  opinią człowieka niezwykle przyzwoitego. Nie czekając na jego odpowiedź
                  wyszedł. Gdy zamykał drzwi, kątem oka dostrzegł, że tamten, zatroskany,

                  ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | konFronTacJa          83






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   83                                   14-01-31   14:37
   80   81   82   83   84   85   86   87   88   89   90