Page 83 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 83

w chodzeniu? To znaczy, czy chorował na nogi?
                    – Tak, tak. Prawie zupełnie nie wychodził.
                    ...Po dwóch czy trzech tygodniach przesiedlonym z zachodu przydzie-
                  lono mieszkania. Trudno zresztą było użyć tego określenia w stosunku do
                  pomieszczeń, które przypadły im w udziale. Nawet gdyby władze getta
                  okazały jak najlepszą wolę – a w tym wypadku z całą pewnością tego nie
                  zrobiły – było rzeczą niemożliwą, by wszystkim, których przesiedlono do
                  getta, przydzielić kwatery czy mieszkania umożliwiające normalne życie.
                  Już przed przybyciem Żydów niemieckich warunki mieszkaniowe były
                  straszne. Zresztą ludzie, którzy reprezentowali władze getta, myśleli tak
                  jak większość tutejszej ludności. Dla nich przesiedleńcy byli nie tylko
                  intruzami z zewnątrz. Byli Żydami ukaranymi za to, że się wyrzekli swego
                  żydostwa. Wszystko było tylko konsekwencją tej kary.
                    Później przybysze z zachodu zaczęli masowo wymierać: na rozpa-
                  dową gruźlicę, na czerwonkę, na tyfus, a najczęściej po prostu z głodu.
                  No i przy każdej okazji, kiedy Niemcy żądali wysiedlenia pewnej liczby
                  Żydów, przybysze znajdowali się pod ręką.
                    Tajemnicą poliszynela było, że w olbrzymiej większości wypadków
                  wysiedlonych posyłano na śmierć. Tajemnicą poliszynela było także i to,
                  że podobny los Niemcy zamierzają zgotować wszystkim Żydom. Łudzono
                  się ciągle nadzieją, że nie zdążą. Przekonywano się też nawzajem, że im się
                  to nie opłaci, przy dochodach, jakie przynosi getto. Dlatego też z ledwo
                  ukrywaną ulgą przyjmowano do wiadomości, że usuwa się na razie z getta
                  tych obcych, w dodatku niepracujących. Stwarzało to nadzieję, że życie
                  getta będzie przedłużone, jeśli mniej w nim zostanie gęb do nakarmie-
                  nia. Kalkulacja taka, faktycznie nieludzka, byłaby uzasadniona, gdyby
                  stosunek Niemców do zamkniętych w getcie Żydów oparty był wyłącznie
                  na zasadzie korzyści, to znaczy na kalkulacji, iż niewolnicza praca dać
                  może maksimum zysku przy minimalnych kosztach. Wystarczyło jednak
                  krótkie doświadczenie pierwszych lat, by przekonać się, że obłęd ideolo-
                  gii rasistowskiej usuwał w cień racje ekonomiczne. Zresztą może i grały
                  one jakąś rolę: niewykluczone, że niewykorzystanie komór gazowych i pieców
                  krematoryjnych utrudniało amortyzację...
                    ...Ocknął się. W pokoju było cicho. Chora zasnęła. Zasnęły też i dzieci.

                                                                         81






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   81                                   14-01-31   14:37
   78   79   80   81   82   83   84   85   86   87   88