Page 72 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 72
Sanitariuszowi i temu drugiemu kazał przytrzymać je rozciągnięte tuż
obok pryczy, a sam podważył za pomocą zydla ciało dziecka i przesu-
nął je na brzeg pryczy, a następnie na prześcieradło. Odbyło się to dość
sprawnie, aczkolwiek w pewnej chwili dziewczynka omal nie stoczyła się
na podłogę. Teraz wspólnie z sanitariuszem szybko i w miarę dokładnie
zwinęli prześcieradło i ułożyli na noszach. Nosze umieścili wzdłuż dorożki.
– Pan pojedzie z dzieckiem do szpitala, ja zaczekam na górze.
Zanim dorożka odjechała, coś jeszcze sobie przypomniał.
– Nie dałem panu skierowania dla dziecka. Ale i tak będzie się pan
musiał tłumaczyć przed lekarzem dyżurnym. Niech pan powie, że jutro
dam odpowiedni papierek, i w ogóle niech pan wszystko zwali na mnie...
Sanitariusz nazywał się Lehrer. Wiedział, że może na nim polegać.
Był dowcipny, sprytny, ale nie sprytem gettowym, który się szybko w tej
zamkniętej drutami dzielnicy żydowskiej u wielu wyrobił. Był to spryt
wywodzący się z doświadczeń, jakich dostarczały kontakty z instytucjami
chroniącymi się za barykadami z papierków – zaświadczeń czy dokumentów.
Szkoła felczerska, którą ukończył, wpoiła weń zasadę, że wszystko służyć
powinno choremu. W warunkach gettowych, kiedy poczynaniami ludzkimi
kierowały wypuszczone na wolność wszelkie złe demony, ukryte na dnie
ludzkiej duszy, taki sanitariusz był skarbem.
Wszedł z powrotem do sionki i w świetle świecy sprawdził dokładnie
rękawy płaszcza, marynarki i koszuli. Znalazł jeszcze dwie wszy, co nie
wyglądało groźnie. Był zresztą przekonany, że to nie tyfus plamisty.
W tym mieszkaniu walka ze śmiercią trwała długo i była uporczywa –
to się rzucało w oczy. W wypadku tyfusu plamistego choroba szybko
obezwładnia człowieka.
– No, teraz niech mnie pan poprowadzi na górę – powiedział do przy-
glądającego mu się w milczeniu mężczyzny. – Tylko niech i pan sprawdzi,
czy nie uczepiło się pana to robactwo.
– Sprawdziłem w miarę możności. Chyba mnie nie obskoczyły. Zresztą
u mnie jest jaśniej, to jeszcze raz wszystko obejrzymy.
– Po krętych schodach weszli na pierwsze piętro. Mężczyzna zaprowadził
go do lokalu, znajdującego się z przeciwnej strony niż pomieszczenie na
parterze, zajęte przez zmarłą kobietę. Pokój, w którym się znaleźli, miał
70
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 70 14-01-31 14:37